Gdyby policzyć polskie perfumerie niszowe zmieściłyby się one na palcach jednej ręki. Jeżeli policzymy te w Londynie – jedna dłoń mogłaby nie wystarczyć. Perfumy uznawane w Polsce za niszowe w Londynie dostępne są również w największych domach towarowych typu Harrods.
Gdyby nie Bloom Perfumery z pewnością nie trafiłabym do uroczej, artystycznej dzielnicy jaką jest londyńska Covent Garden. Podczas mojego wyjazdu nie zdążyłam zwiedzić kilku kultowych miejsc, m.in. Tower Bridge, British Museum czy koła obserwacyjnego – London Eye. To wszystko za sprawą celu jaki sobie wyznaczyłam, czyli zwiedzić i zrelacjonować miejsca, które mogłyby być ciekawe dla czytelników Beauty Icon. Przyznam, że zadanie to nie było wcale tak karkołomne, pomimo przebytych kilometrów prócz bólu nóg na koniec dnia odczuwałam ogromną satysfakcję z poznanych miejsc i ludzi :)
Bloom Perfumery London, o której wspominam mieści się w dzielnicy Covent Garden, nieopodal znanego tam targu – Covent Garden Market. Jest to miejsce gdzie skupiono najbardziej kreatywne kompozycje zapachowe z całego świata. Prócz standardowo zamkniętych woni we flakonach, na miejscu dostępne są również świece zapachowe oraz produkty kolorowe i pielęgnacyjne do twarzy i ciała. Sama perfumeria określa się jako połączenie wysokiej jakości z kreatywnością – doceniając wizję i talent wybranych perfumiarzy dostarczają swoim klientom wyjątkowe kompozycje o wysokiej jakości. Bloom Perfumery podkreśla, że zapachy tworzone na tak zwany rynek mass-marketowy podlegają zmianom i nie są zaprojektowane by długo trwać na skórze stąd konsumenci zużywają je szybciej. Z kolei niszowe perfumy tworzone są by dłużej móc się nimi rozkoszować.
Perfumeria mieści się w wąskiej uliczce, do której niełatwo trafić, szczególnie gdy jest się tam po raz pierwszy. Powierzchnia perfumerii jest niewielka, natomiast ilość zapachów pozwala zatrzymać się tam na dłużej, tym bardziej, że obsługa zachęca do testów i rozmowy. Pani, która tego dnia mnie obsługiwała, pytając o ulubione nuty zapachowe z chęcią pokazała te najciekawsze kompozycje opowiadając o istocie danej woni. Przyznam, że perfumy, które oczarowały mnie najbardziej, były wystawione na specjalnym podium określającym dany charakter zapachu (Floral, Gourmand itp.).
Jedną z marek, która przykuła moją uwagę była Nishane. Co ciekawe, oferowane przez nią zapachy to nie wody perfumowane, lecz wyjątkowo głębokie w odbiorze ekstrakty. Kolekcję Nishane tworzy 16 ekstraktów perfum, celebrujących najpiękniejsze perfumeryjne materiały i formuły na bazie: róży, jaśminu, ambry, wetiwerii, oud, paczuli, zwierzęcego piżma oraz wielu więcej.
Nazwa Nishane w języku tureckim oznacza talizman lub amulet. Być może ich perfumy nie odpędzają złych duchów, ale na pewno zawierają w sobie magiczne, przyciągające nuty, stworzone z pięknych i unikatowych, naturalnych składników. Perfumy, które wpadły mi w nos to przede wszystkim Pasion Choco. Na co dzień unikam spożywczych aromatów na skórze, natomiast ten zapach jest w gruncie rzeczy bardziej wytrawny co oznacza, że słodycz czekolady jest złamana np. nutami cytrusów, kawy, ciemnego, pudrowego piżma.
Inne dostępne w Bloom Perfumery to m.in. znane w Polsce Etat Libre d’Orange, Carner, Frapin, Grossmith, Huitieme Art Parfums, Olfactive Studio, Rouge Bunny Rouge, Cire Trudon i wiele więcej.
Bardzo ciekawą propozycją Bloom Perfumery London jest pielęgnacja twarzy marki Ami Iyök. Ekspedientka gorąco zachęcała mnie do przetestowania tych produktów i wręczyła spory pakiet próbek. Przyznam, że krem ”Dryskin-Oasis’’ jest wyjątkowy, pozostawia skórę aksamitną w dotyku, każde wysuszone miejsce natychmiast zostaje odżywione. Krem przeznaczony jest na dzień, dla skóry suchej jako kuracja przeciwzmarszczkowa, chroniąca przed stresem, zanieczyszczeniami, wpływem środowiska. Jest to kombinacja oliwy, sachi inchi, olejku z migdałów, ekstraktu z bambusa orz wosku pszczelego, które wspomagają odbudowę naturalnej bariery skóry. Krem bogaty jest w skoncentrowaną formę witaminy E oraz nienasycone kwasy tłuszczowe. Jeśli będziecie mieli okazję kiedykolwiek odwiedzić tę perfumerię koniecznie sprawdźcie te kosmetyki i perfumy!
W czasie mojej wycieczki po Londynie, odwiedziłam też perfumerię Les Senteurs leżącą przy ulicy 71 Elizabeth St. Tego dnia kiedy wyszłam z metra spacer do perfumerii umiliła mi rześka, aczkolwiek dżdżysta i wietrzna londyńska pogoda. Aby lepiej zobrazować klimat tej chwili dodam, że ze stacji metra wręcz wypchnął mnie wiatr. Tunele metra posiadają swoją specyficzną atmosferę, jest tam albo za ciepło, albo hula wiatr niemal wypychający lub wpychający ludzi do środka. Po wyjściu na powierzchnię moim oczom ukazał się mały park z wysokimi drzewami, za którymi widać było zabudowania i skrzyżowania przecinające szereg budynków. Mapa wskazywała aby iść w lewo, wzdłuż kawiarni, której klimat odpowiadałby francuskiej scenerii. Idąc dalej miałam wrażenie, że oddalam się w co raz bardziej spokojną okolicę. Les Senteurs leży przy zacisznej ulicy, w szeregu połączonych ze sobą domków o niskiej zabudowie, których dachy ścina wiatr i bezkres londyńskiego nieba. Dam wiarę, że wrażenie, które wywiera to miejsce powodowane jest różnicą wysokości budynków, które widziałam jeszcze przed sekundą będąc w Centrum Londynu. Rzadko się zdarza, że na większej połaci zabudowa jest tak zdefiniowana – w Warszawie spotykam budynki o różnej wysokości i z różnych epok raz po raz, może też dlatego zwróciłam na to uwagę w Londynie. W każdym razie na Elizabeth Street mogłoby się toczyć całkiem sielskie życie, gdyby jeszcze zatrzymać czas… Było niesamowicie spokojnie, a klimatu dodawał wietrzyk wypełniony ozonem, uderzający w nos, w oczach zaś mieniły się kolory odznaczające się na elewacjach budynków, w tym ta najbardziej niebieska i przyciągająca wzrok, jakby wyznaczająca drogę do perfumeryjnego raju Les Senteurs :)
W środku przywitał mnie miły Pan, który zaproponował pomoc w odkrywaniu zapachów. Odruchowo podziękowałam – taki już mam zwyczaj inspirowany wizytami w polskich perfumeriach ;) To miejsce powstało w 1984 roku jako alternatywa dla zatłoczonych domów towarowych, pozwalająca odnaleźć swój własny zapach. Jest to trochę jak uczęszczanie do restauracji ze slow foodem lub po prostu według definicji slow life – świadome życie na miarę, tak w Les Senteurs wybierasz zapach, który pokochasz, bez pośpiechu.
Trzy dekady temu Betty i Michael Hawksley powzięli się wcielenia w życie rewolucyjnej idei zmieniającej oblicze brytyjskich perfumerii. Zdali sobie sprawę, że nie ma alternatywy dla konwencjonalnej oferty domów towarowych, żadnego unikalnego wyboru zapachów. Tak powstał koncept Les Senteurs.
Les Senteurs był pierwszym sklepem w UK, który zgromadził takie legendarne marki jak Annick Goutal, Creed i Diptyque, a ostatnio Editions De Parfums Frederick Malle, Mona di Orio, Parfumerie Generale i Tauer Perfumes. Co ciekawe w 2012, 2013 i 2014 roku Les Senteurs zdobyło wyróżnienie na najlepszą perfumerię według czytelników znanego portalu Basenotes.net . Jest to ogromne wyróżnienie, tym bardziej, że serwis ten bierze pod uwagę perfumerie z całego świata.
W Les Senteurs spodobały mi się zapachy Neela Vermeire Creations – współczesna klasyka francuskich perfum z inspiracjami zaczerpniętymi ze wschodniego dziedzictwa. Jest jak romans z Indiami zawarty na łamach kilku pachnących rozdziałów.
Marka posiada głęboką świadomość różnorodności dóbr naturalnych, które można wykorzystać. Zaczęła pracę z perfumiarzem – Bertrand Duchaufour dając mu wolną rękę do użycia cennej palety Attar i żywic, które oddają sprawiedliwość zmysłowych wspaniałości Indii. Formuły zapachów bogate są w naturalny oudh, różę i jaśmin, prawdziwe drzewo sandałowe Mysore i inne kwiaty oraz przyprawy, w stężeniach, które mogłyby być uznane za niedorzeczne przez komercyjne standardy.
Perfumy Neela Vermeire Creations w Polsce dostępne są tylko w jednej perfumerii niszowej, natomiast nie są w żaden sposób reklamowane, a to moim zdaniem błąd. Z pewnością warto je poznać, dla mnie są zapachami, które inspirują i tworzą w głowie wizualizacje pewnych scen… być może z Indii, ponieważ zapachy przepełnia woń natury, w sposób czysty i przenikający. Nie są to też zapachy dominujące, ciężkie, ale przy swojej klarowności – bogate w doznania.
Z takich nieco mroczniejszych kompozycji, wyłania się zapach Huitieme Art Liqueur Charnelle. Jest to nowość, niestety zapach nie jest dostępny w Polsce. Dla mnie stanowi skórzaną woń, którą jestem w stanie znieść, a nawet się nią cieszyć :) W nutach znajdują się akordy tytoniu, przypraw, pieprzu, malin, karmelu, moreli i suszonych śliwek.
Gdyby ludzka fizjologia na to pozwalała opisałabym dużo więcej wrażeń, ale zdaję sobie sprawę, że wrażenia trzeba dawkować aby nie były męczące dla opisującego i czytającego :) Chociaż jeśli o mnie chodzi jestem gadułą… więc jeśli tylko chcecie mogę nawijać dalej ;)
Pingback: Londyn - moje przemyślenia i ulubione miejscaBeautyicon Blog – Opinie i recenzje kosmetyków z nutą lifestylu()