W poprzednim wpisie o wiosennych kolekcjach umieściłam zapowiedzi najciekawszych look’ów. Tym razem będzie bardziej konkretnie, ponieważ wiele z nich znalazło się już w mojej kosmetyczce i towarzyszy mi przy tworzeniu codziennych makijaży. Ciekawi opinii i efektów? Zachęcam do lektury :)
Na początek była kolekcja Chanel L.A. Sunrise, której kolorystyka oddaje ciepłe, wiosenne poranki kalifornijskiego krajobrazu. Z początku podchodziłam do niej z dystansem, chyba nie byłam dostatecznie wybudzona z szarego, zimowego poranka w Polsce by wejść zaraz w zupełnie inny klimat Kalifornii… Nieoczekiwanie ta kolekcja sama spowodowała, że zapragnęłam w swoim makijażu kolorów, cudownie ożywiła twarz i rozświetliła ją, a wraz z nowym podkładem Les Beiges to naprawdę bajka! Osoby nieprzekonane do kolorów gorąco zachęcam do przełamania, spróbujcie chociaż tego look’u w perfumerii, na pewno znajdzie się miła wizażystka, która chętnie Was wymaluje :)
Pełny wpis o makijażu Chanel L.A Sunrise
Dior Glowing Gardens inspirowany ogrodami Christiana Diora w wiosennym rozkwicie, wypełnionym kolorami i światłem promieni słonecznych… Kolekcja od początku wzbudziła mój zachwyt natomiast z czasem pewne role odwróciły się – obecnie najczęściej używam lakierów do paznokci, są łatwe w użyciu – wystarczają góra dwie warstwy do pełnego pokrycia paznokci, a ich nasycona, ale i świetlista barwa wzbudza mój uśmiech na co dzień i przenosi w ciepłe, wiosenne dni. Bardzo lubię również nowy podkład Diorkin Forever, przetestowałam go już na tyle dobrze, że mogę polecić każdemu, kto oczekuje od podkładu zdrowego kolorytu i naturalnego blasku, a przede wszystkim wygładzenia cery – ukrycia porów, co jest wyróżniające na tle konkurencji.
Pełny wpis o makijażu Dior Glowing Gardens
Co prawda marka Smashbox nie proponuje nam total look’u podobnego do Chanel czy Dior, to zawsze proponuje ciekawostki kosmetyczne np. nowa baza pod makijaż w olejku stworzona by perfekcyjnie przygotować cerę do zdjęć. Z doświadczenia wiem, że nawet jeśli nie widzę mankamentów w lustrze lub są minimalnie widoczne to niestety na zdjęciach wychodzą ze zdwojoną siłą. Przygotowanie skóry do zdjęć jest więc szczególnie trudne, ale zapewnia perfekcyjny rezultat.
Nowa baza Photo Finish Primer Oil składa się w 50% z bazy wygładzającej, 50% olejków pielęgnacyjnych, wszystko razem dla efektu idealnej, rozświetlonej i wypielęgnowanej skóry. Z początku nałożyłam kilka kropel, ale zdecydowanie tak jak proponuje producent – dwie krople są optymalne aby nie przesadzić z efektem i nie obciążyć skóry. Natychmiastowo skóra jest bardziej miękka i lepiej przyjmuje nałożone na nią kremowe kosmetyki – podkład, róż w kremie, które idealnie stapiają się z karnacją. Trudno mi ocenić efekt rozświetlenia ponieważ na co dzień używam podkładów i pudrów o podobnym działaniu.
Olejek ma bardzo ładny zapach i szybko wtapia się w skórę, pozostawiając delikatny, rozświetlający i nielepki film. Czy polecam ten kosmetyk? Zdecydowanie polecam osobom o cerze suchej, odwodnionej, zmęczonej, której potrzeba zastrzyku energii i rozświetlenia.
Razem z bazą na półki z kosmetykami Smashbox trafiły dwa tusze do rzęs i baza. Pozwólcie, że zanim je ocenię zamieszczę kilka słów od producenta:
Maskara X-Rated – tusz otula, podkręca, wygładza rzęsy, bez efektu sklejenia, rozmazywania i kruszenia, idealnie rozdziela rzęsy. Rzęsy bez zarzutu nawet na zdjęciu z bliska.
Indecent Exposure – szczotecka Zoom Out zapewnia idealną separację, długie i obfite rzęsy z odpowiednią ilością efektu drama. Mikro końcówka chwyta nawet najmniejsze wewnętrzne rzęsy, a zakrzywione włókna nadają niekończące się wydłużenie.
Photo Finish Lash Primer – baza pod maskarę, która przetrwa cały dzień na rzęsach. Sprawi, że maskara nałożona na nią będzie dłużej trzymała się bez efektu kruszenia. Zapewnia efekt rozdzielenia, zagęszczenia i wydłużenia rzęs pełnych objętości.
Zdecydowanie już od samego początku maskara X-Rated lepiej prezentowała się na moich rzęsach – przede wszystkim na początku dobrze separowała rzęsy, które wyglądały estetycznie. Za każdym razem gdy używałam tej maskary nakładałam bazę Photo Finish Lash Primer. Myślę, że baza pozwala na lepszy poślizg tuszu i efekt gładkich rzęs oraz ich pogrubienie, zagęszczenie. Nie zauważyłam szczególnego efektu wydłużenia – raczej przyczernienia rzęs na całej długości, moje naturalne rzęsy są jaśniejsze na końcach dlatego bez umalowania rzęs nie widać ich pełnej długości. Z czasem zauważyłam, że na szczoteczce tuszu X-Rated zbiera się tusz tworząc grudki, co wymaga jej częstego oczyszczania, w innym przypadku skleja rzęsy. Z kolei maskara Indecent Exposure jest dobra do codziennego, niezbyt efektownego makijażu rzęs ponieważ nie wydłuża ich, niespecjalnie pogrubia, jedynie przyczernia i rozdziela, jest także dobra dla osób, które preferują niewielkie szczoteczki do precyzyjnego makijażu.
Kolekcja Givenchy urzekła mnie dwoma kosmetykami – przede wszystkim puder rozświetlający Le Revelation Originelle. Z początku produkt ten wcale nie przypadł mi do gustu – w czasie testów w perfumerii wypadł dosłownie ‚’blado’’. Po jego zastosowaniu na dłoni moim oczom nie ukazało się nic szczególnego, jedynie co kusiło to piękna stylistyka. Innego dnia ten sam produkt nałożyła mi na twarz wizażystka w perfumerii, dopiero wtedy doceniłam niesamowite wygładzenie i rozświetlenie, które oferuje ten kosmetyk. Cera po użyciu tego pudru wygląda jak otoczona świetlistym woalem, efekt jest podobny, ale bardziej wyrazisty jak po zastosowaniu pudru w kulkach Guerlain Meteorites.
Wraz z pudrem zdecydowałam się na zakup różu Givenchy Le Prisme w wiosennym odcieniu Rose Lunee – nadaje piękny, świetlisty i świeży odcień różu na policzkach. Teraz na czasie jest powiedzenie ”efekt jak po spacerze na świeżym powietrzu’’ ;) Właśnie takie świeży efekt proponują oba powyższe kosmetyki.
Z kolekcji Lancôme wybrałam dla siebie kilka perełek. Dość odważnie stwierdzam, że jest to najładniejsza wiosenna kolekcja… From Lancôme With Love prezentuje świeżą, dziewczęcą kolekcję w paryskim stylu. Uwagę zwracają pomysłowe cienie w kostkach – My Parisian Pastels zamknięte w uroczej puszce. Cienie te są wielofunkcyjne – ze względu na różnorodność kolorów wyodrębnionych w osobno zamkniętych kostkach oraz zawartość świetlistego pigmentu możemy je stosować zarówno na powieki, jak i na twarz oraz ciało – wszystko to co chcemy zaakcentować i rozświetlić. Jeśli obawiacie się przesłodzonego efektu lub tandetnego blasku nic takiego się nie wydarzy. Połysk jest elegancki, niebrokatowy, nieprzesadzony, rozświetlenie jest gładkie – jak efekt ”wilgotnej” skóry.
Warto dodać, że kosmetyki w tej kolekcji doskonale się uzupełniają, możliwości tworzenia look’ów jest nieskończenie wiele i nie ma praktycznie ryzyka ”cyrkowego” look’u. Pigment jest kryjący, ale świetlisty, przez co kolory nie są jaskrawe, łatwo się ze sobą łączą nie tworząc nieestetycznych granic. Kolekcja jest wyjątkowo udana. Jedynie co bym zmieniła to konsystencja ołówka do powiek Hypnose Khol, która wymusza naciskanie na powiekę – nie jest to ołówek o szczególnie mazistej konsystencji, ale efekt jest wart starania – posiadam wyjątkowy, matowy błękit, który w magiczny sposób rozświetla i ożywia makijaż.
Do mojej kosmetyczki trafiły również nowości marki Sisley i Burberry. Ta pierwsza proponuje ponadczasowy szyk – w kolekcjach sezonowych pojawiają się nowe odcienie łączone z kosmetykami z regularnej gamy, to bardzo dobry pomysł – marka nie skupia uwagi wyłącznie na kolekcjach limitowanych, dołącza do gamy nowe kolory i umożliwia dotychczasowym zaistnienie w sezonowych look’ach.
Od dłuższego czasu w marce Sisley święcą triumfy kredki do powiek i ust Phyto-Eye Twist i Phyto-Lip Twist, które ujmują wielofunkcyjnością. Więcej o tych kosmetykach napiszę w osobnym poście.
Burberry na wiosnę proponuje kolejny look inspirowany kolekcją modową na sezon wiosna/lato 2016 o nazwie ”Functionregalia’’.
Koncepcja nowego look’u skupia się na tkaninach – aksamicie i koronce, ta druga wyrzeźbiona została w pudrze rozświetlającym. A jeśli o rozświetleniu mowa to stanowi ono sedno kolekcji – rozświetleniem podkreślamy owal twarzy, dekolt, oczy, niezależnie od posiadanej karnacji – odcienie są uniwersalne. Ponad to proponowane jasne złoto jako akcent rozświetlający idealnie kontrastuje z ciemną wiśnią ”black cherry’’. W ten sposób powstają mocne, wiśniowe usta na tle rozświetlonej skóry i oczu. Look bardzo prosty w wykonaniu, stylowy, aczkolwiek z mojej perspektywy nie dla każdego – sama nie wyobrażam sobie noszenia tak ciemnych ust wiosną. Za to puder rozświetlający, złoty cień perfekcyjnie wpisuje się zarówno w tę porę roku, jak i moje preferencje.