W gruncie rzeczy każda maskara powinna być wielofunkcyjna tzn. wydłużać, pogrubiać, podkręcać , rozdzielać rzęsy i być trwała…
Nakładając tusz na rzęsy tak jakby tworzymy je na nowo. Gdyby formuła tuszu była zbyt ciężka, to nawet naturalnie podkręcone rzęsy zostałyby obciążone i straciły swój kształt, z kolei nieodpowiednia konsystencja tuszu z pewnością posklejałaby cienkie i gęste włoski. Te lepsze tusze wyróżnia więc wielofunkcyjność i odpowiednie wyważenie każdej funkcji dla stworzenia efektu tak zwanego wachlarza – otwierającego oko, zalotnego, kobiecego spojrzenia.
Najlepiej gdy maskara zapewnia stopniowy efekt – od naturalnego po mocny w zależności od ilości nałożonych warstw, co umożliwia budowanie efektu na miarę własnych potrzeb. Maskara powinna być trwała, nie osypywać się, nie zasychać zbyt szybko w opakowaniu, nie zmieniać swojej konsystencji. Stworzenie odpowiedniej maskary jest więc sztuką. Dlatego producenci serwują nam co raz nowsze, ulepszone technologie. Szczoteczki w maskarach zmieniają swój kształt, a nawet tworzywo z których są wykonane, to wszystko sprawia, że co raz łatwiej trafić na dobry tusz, może nie ideał, ale w mojej opinii co raz więcej maskar proponuje wspomniany efekt. Dzisiejszy test dotyczy aż 11 różnych tuszy do rzęs. Wszystkie testowałam przez długi czas, a rezultaty działania kilku z nich są zaskakujące, gdyż cena przestała odgrywać rolę co do efektu, a raczej skupiona jest w jakości, której nie widzimy na pierwszy rzut oka.
Dior Addict It-Lash – ten tusz wyróżnia przede wszystkim elastomeryczna szczoteczka z zaokrąglonym końcem pokrytym drobnymi kolcami, które umożliwiają tuszowanie rzęs w kącikach oczu. Maskara świetnie rozdziela, podkręca, pogrubia i pokrywa rzęsy kruczoczarnym kolorem, nadając efekt wachlarza. Nie mam zastrzeżeń, bardzo dobry tusz i co istotne zachowuje odpowiednią konsystencję na dłuższy czas.
Dior Diorshow – najnowsza wersja kultowego tuszu Dior. Wyróżnia ją technologia opakowania zapobiegająca wysychaniu tuszu. Faktycznie, swoją sztukę mam już kilka miesięcy i tusz nie wysechł, co przekłada się na jakość malowania. Z czasem tusz prawie niezauważalnie gęstnieje co jest według mnie zaletą – szybciej uzyskuję efekt pogrubionych rzęs, co na początku jest niemożliwe przy aplikacji jednej, a nawet dwóch cienkich warstw. Tusz delikatnie podkreśla rzęsy lecz umożliwia budowanie efektu – pogrubianie rzęs. Oceniam go pozytywnie – idealnie rozdziela, wydłuża i troszkę podkręca rzęsy, ale nie tworzy efektu ”sztucznych rzęs’’.
Estee Lauder Little Black Primer – polecam ten produkt jako baza pod tusz do rzęs. Teoretycznie producent sugeruje trzy sposoby: samodzielnie jako tusz do rzęs – dla uzyskania naturalnego efektu, jako Top Coat na maskarę by ją utrwalić aby była wodoodporna i jako baza dodająca rzęsom objętości. Ten pierwszy samodzielny sposób to moim zdaniem pomyłka, efekt jest na tyle delikatny, że równie dobrze mogłabym nic nie nakładać. Za to jako produkt dodający objętości i utrwalający sprawdza się świetnie. Z chęcią zakupiłabym jeszcze raz ten kosmetyk.
Guerlain G Noir – mam mieszane odczucia co do tego tuszu. Doskonale rozdziela, przyczernia rzęsy i tworzy efekt ”wachlarza’’ jakby zagęszczając rzęsy. Sęk w tym, że opakowanie jest trudne w użyciu, zarówno przy otwieraniu, jak i zamykaniu maskary odczuwalny jest dość nieprzyjemny opór… Ten mechanizm wymaga sporej uwagi aby zrobić to dobrze i nie uszkodzić małego loga, które nachodzi na opakowanie (niestety ja swoje już zdążyłam uszkodzić). Po za tym maskara dość szybko gęstnieje, czasem jak otwieram tusz szczoteczka jest niemalże niewidoczna z powodu osadzenia na niej gęstej warstwy tuszu, muszę wtedy włożyć szczoteczkę i otworzyć jeszcze raz. Dziwna sprawa, ale pomimo świetnego działania, z uwagi na opakowanie nie kupię go ponownie.
H&M Beauty Pure Definition Mascara – moje najnowsze odkrycie. Szczoteczka w kształcie małego grzebienia przepięknie rozczesuje, pogrubia, wydłuża rzęsy, tworząc efekt ”wachlarza’’. Stosuję od około miesiąca i od początku jestem zachwycona jak łatwo maluje mi się rzęsy bez żadnej wpadki typu sklejanie rzęs, na co jestem szczególnie wyczulona. Maskara zapewnia zarówno dzienny, jak i intensywniejszy, wieczorowy efekt. Hit.
Kiko Unforgettable Mascara – odkryłam przypadkowo, wrzucając do koszyka tę maskarę na wyprzedaży (ok. 12zł). Wygięta w łuk szczoteczka wyraźnie podkręca rzęsy (najlepszy, podkręcający tusz jaki miałam), tworzy efekt wachlarza i sztucznych rzęs. Jedyny mankament – dość szybko gęstnieje i rzęsy zaczynają się sklejać. Mimo to zużyłam już dwa opakowania, jak na swoją cenę produkt jest naprawdę dobry.
Korres Professional Volume – lubię tę markę ze względu na naturalne formuły kosmetyków, dlatego też zaczełam tej maskary używać przy problemach z podrażnieniem powiek. Rzeczywiście produkt nie uczula, nie podrażnia skóry powiek, ale też nie jest szczególnie rewelacyjny. W zależności od dnia, raz rzęsy były pięknie ułożone, innego dnia maskara sklejała rzęsy. Na dzień dzisiejszy mam mieszane uczucia, kupiłabym drugi raz tylko w przypadku uczulenia na inne produkty.
L’Oreal Volume Million Lashes – moja ulubiona maskara z całej serii Million Lashes. Złoty klasyk, który już nie raz gościł w mojej kosmetyczce. Ta maskara robi wszystko z rzęsami – podkręca, pogrubia, wydłuża, efekt wachlarza rzęs gwarantowany. Jedyny mankament – przy gęstych, ale cienkich rzęsach czasami niektóre włoski skleja, ale nie jest to efekt owadzich nóżek na całej linii rzęs. Inna zaleta to nie gęstnieje, nie wysycha zbyt szybko. Hit.
L’Oreal Superstar False Lash – wyróżnia się dwoma końcówkami – jedna to biała baza, druga to czarna maskara. Biała baza pozwala uzyskać efekt zwiększonej objętości rzęs i faktycznie tak jest. Po nałożeniu na bazę czarnej maskary rzęsy są spektakularnie podkreślone. Tusz dla fanek mocno podkreślonych rzęs. Jedyna wada – czarny tusz z czasem gęstnieje, ale biała baza doskonale współpracuje również z innymi tuszami… uważam, że w tym produkcie to właśnie ona odgrywa decydujące skrzypce.
Maybelline Lash Sensational – maskara, która mnie zawiodła. Dlaczego? Najpierw powodując efekt WOW – ”rzęsy jak firany’’, znacząco zwiększona objętość rzęs, ale szybko zaczęła gęstnieć i nie nadaje się do użytku, a moje pierwsze wrażenie legło w gruzach… Jestem ciekawa jakie jest Wasze zdanie na jej temat?
YSL Volume Effet Faux Cils – maskara, która całkiem niedawno została ulepszona, przez co tusz nie wysycha zbyt szybko i można go z powodzeniem zużyć w całości. Wyróżniającą cechą tego tuszu jest innowacyjna formuła, odżywiająca rzęsy z olejkami (arganowy, z krokosza, migdałowy i rycynowy), prowitaminą B5 i aloesem, a także podkręcająca, nadająca intensywny kolor i zapewniająca długotrwały efekt bez ryzyka osypywania się tuszu. Tusz polecany również do wrażliwych oczu oraz osób noszących szkła kontaktowe.
Co sądzisz o wymienionych tuszach? Masz swoich ulubieńców? Koniecznie napisz :)
Zachęcam do opiniowania pozostałych wpisów o maskarach:
TOP 10: Ulubione Maskary
TEST Maskar: Dior, Chanel, Lancome, Clinique