Ulubieńcy Październik 2016. L’Oreal Nutrifier, olejek rycynowy, Dior Capture Totale, kosmetyki Laura Mercier

Październik to miesiąc intensywny, zarówno pod względem zmian pogodowych wpływających raczej negatywnie na nasz nastrój, a także idącymi w parze nowymi wyzwaniami – powrotem po wakacjach do pracy.

W październiku ciężej niż w inne miesiące o motywację. Co więc zrobić? Przede wszystkim nie ”straszyć się” brzydką pogodą, kończącym się okresem wakacyjnego lenistwa, nastawić się pozytywnie, pomyśleć o codziennym relaksie, nagradzać się, spróbować zamienić nie raz odruchowe narzekanie na odruchowe wzmacnianie i odszukiwanie pozytywów. A mam ich dla Was kilka. Dzisiaj zatem o pozytywnych kosmetykach, które działają dobrze na urodę i samopoczucie :)

Pielęgnacja 

Nie często zmieniam pielęgnację, przynajmniej nie na tyle aby serwować co miesiąc cały zestaw nowości. Wyjątek stanowią kosmetyki do włosów, które testuję trochę częściej niż te do twarzy. Zdecydowanie mogę polecić nową serię z glicerolem i olejkiem kokosowym L’Oreal Professionnel Expert Nutrifier Glycerol + Coco Oil, która niesamowicie wygładza włosy, te stają się lśniące, sprężyste, odżywione, ale przy tym fryzura nie jest obciążona! Gama Nutrifier nie zawiera silikonów.

Jeżeli nie chcesz teraz nabywać nowego szamponu i odżywki, to polecam chociaż odżywczy krem termiczny, który sprawdzi się przy codziennym układaniu, suszeniu włosów (ochrona do 230 stopni celsjusza). Już sam ten produkt nałożony na włosy sprawia, że są one wygładzone, sprężyste i pięknie pachną – tak samo zresztą jak pozostałe produkty z tej serii.

Do twarzy polecam peeling Sisley Gentle Facial Buffing Cream. Jego niesamowity zapach połączony z kremową formułą (zawiera kaolin, rumianek, olej z pestek moreli) sprawia, że skóra nie tylko należycie się złuszcza, ale po zabiegu jest wyjątkowo miła w dotyku, nie podrażniona (dla każdego typu cery, nawet wrażliwej), a zmysły ukojone. Jest to kosmetyk, którego mogłabym używać codziennie, sprawia mi wielką przyjemność.

Ponad to, po miesiącu stosowania mogę co nieco opowiedzieć o pielęgnacji Dior. Konkretnie serum Capture Totale Dreamskin oraz serum pod oczy Capture Totale Le Serum Yeux. Pierwszy kosmetyk ma postać lekkiego, rozświetlającego serum, za którego sprawą skóra momentalnie się wygładza, delikatnie ujednolica i rozświetla. Jeżeli nie masz dużych niedoskonałości, to już samo serum sprawi, że skóra będzie wyglądała lepiej i pomyślisz o lżejszym podkładzie lub rezygnacji z jego nałożenia. Jeżeli szukasz lekkiego w konsystencji kosmetyku, z korektą kolorytu, efektywnie wygładzającego, dodającego subtelnego blasku – to ten produkt wpisuje się w te potrzeby. Ponad to formuła serum przeciwdziała oznakom starzenia się skóry i pomaga w jej odbudowie.

Taką wyraźniejszą różnicę w jakości skóry zauważyłam przy codziennym używaniu serum pod oczy Capture Totale. Po około 2 tygodniach zmarszczki stały się mniej widoczne, skóra wyraźnie nabrała blasku, wygładziła się. Jedyne co mi nie odpowiada w tym produkcie to aplikator, nie można mu zapewne odmówić zaawansowania technologicznego, lecz wydobywa zbyt dużo produktu, wolałabym aby aplikator był nieco mniejszy lub w formie dozownika z pompką.

Bardzo dobrze na porost i kondycję moich rzęs działa olej rycynowy. Zwykły, a może i niezwykły, poprzez swoje naturalne walory, niewielką cenę i skuteczne działanie. Dzięki olejowi rycynowemu zarówno rzęsy, jak i nawet brwi rosną jak szalone. Kupiłam olej w praktycznym opakowaniu z pompką (firma ETJA), która dozuje idealną ilość. Po aplikacji na palec rozcieram go o palec drugiej ręki i aplikuje na linii rzęs górnych i dolnych oraz brwi. Zdarza mi się olejek nakładać również na linii włosów. Olej rycynowy zawiera witaminy A i E oraz kwas rycynolowy.

Makijaż

W temacie makijażu zdecydowanie wzrasta mój entuzjazm. Trzy największe odkrycia to:

Podkład Laura Mercier Candleglow o wyjątkowej konsystencji – jest niesamowicie delikatna i lekka w dotyku. Podkład nałożony na twarz jest praktycznie niewyczuwalny. Dostosowany dla cery normalnej i suchej, o średnim kryciu… Moim zdaniem dobry także dla mieszanej, a krycie można zbudować nakładając drugą warstwę lub korektor w miejsca, które tego zwiększonego krycia wymagają. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego jak podkład wygląda na cerze, o dziwo z każdą godziną lepiej. Idealnie stapia się z karnacją i rozświetla ją, nie mokrym, a takim efektem rozmytego blasku. Jestem pod wrażeniem i polecam go solidnie przetestować aby dostrzec pełne możliwości tego kosmetyku na swojej skórze.

Róż do policzków Laura Mercier w kolorze Rose Petal – kolor, który rzeczywiście ożywi, rozświetli Twój makijaż, nawet wizualnie odmłodzi, zaś nie spowoduje efektu klauna, z czym należy uważać przy jaskrawych odcieniach różu. Ten kolor jest niesamowity, łatwo się rozprowadza, efekt trwa cały dzień. Formuła jest satynowa, niebłyszcząca.

Baza pod cienie Laura Mercier Eye Basics, odcień Linen. Najlepsza baza jaką miałam – idealnie pokrywa powiekę delikatnym odcieniem beżu, co świetnie trzyma cienie i pomaga w ich równomiernym rozprowadzeniu. Makijaż na takiej bazie wygląda nie tylko bardziej estetycznie, ale jest nieskazitelny przez cały dzień. Jeżeli danego dnia nie masz czasu lub ochoty się malować, samo nałożenie tej bazy plus tusz daje bardzo dobry efekt.

Są to moje trzy ulubione kosmetyki nie tylko biorąc pod uwagę gamę LM, ale plasują się wysoko w ogólnej puli ulubieńców.

Do tego grona dołącza tusz do rzęs Laura Mercier Extra Lash Sculpting Mascara (efekt spektakularnie pogrubionych, wydłużonych rzęs), cienie do powiek tej marki, które można indywidualnie skompletować i umieścić w większej palecie. Gama cieni jest o tyle korzystniejsza od innych, iż zawiera kolory matowe i satynowe. Niestety u wielu marek przeważają wykończenia perłowe, które niekoniecznie wpisują się w moje potrzeby. Na co dzień lubię makijaże raczej subtelne, eleganckie, dlatego też wyszukałam w palecie Laura Mercier odpowiednie kolory – Sable, Sandstone, Morning Dew, Topaz. Niektóre z nich zawierają drobinki, ale nie są metaliczne czy perłowe.

Podobnie jest w gamie kosmetyków Inglot. Choć wiele cieni jest perłowych, to gama jest na tyle szeroka, że znalazłam cztery idealne dla siebie kolory z możliwością skompletowania w palecie. Jestem bardzo zadowolona z zakupu. Cztery cienie wraz z paletą kosztowały mnie ok. 80zł.

Trochę wcześniej nabyłam również bazę pod cienie Inglot Eye Shadow Keeper – utrzymuje makijaż w niezmienionej formie przez cały dzień aczkolwiek nie zapewnia tak ładnego wygładzenia i ujednolicenia kolorytu co baza Laura Mercier.

Na szczególną uwagę zasługuje również korektor Smashbox Studio Skin 24 Hours. Świetnie i długotrwale kryje, więc jeśli masz problem z uzyskaniem jednolitego kolorytu pod oczami np. pokrycie sińców, prześwitujących przez skórę naczynek, polecam sięgnąć po ten kosmetyk.

Paznokcie

Cieszą mnie Wasze miłe słowa na temat moich paznokci. Na pewno na fakt, że są mocne i rosną jak szalone wpływa moja dieta, suplementacja (selen+cynk), ale również właściwe z nimi obchodzenie. Co dwa tygodnie chodzę na manicure gdzie są skracane przez profesjonalistkę, ponieważ jak się okazuje – niewłaściwym piłowaniem możemy zaszkodzić paznokciom i spowodować, iż będą bardziej podatne na złamanie bądź rozwarstwienie. Szczególnie dotyczy to piłowania po bokach płytki, przy linii skóry, gdzie należy trzymać pilnik pod odpowiednim kątem względem paznokcia.

Dodatkowo warto regularnie nakładać na paznokcie odżywkę, nawet jeśli ich nie malujemy kolorem. Nie chodzi tu tak o odżywienie, co wzmocnienie płytki paznokcia. Od kiedy w taki sposób dbam o paznokcie kompletnie nic się złego z nimi nie dzieje i wyglądają świetnie.

Zapachy

Moje propozycje to Eau D’Italie Graine de Joie oraz Parfums Delrae Coup de Foudre.

Grain de Joie to inspiracja Rzymem, którego pierwsza nazwa brzmiała ”miłość”. Jest to więc zapach towarzyszący szczególnym uczuciom, które kojarzą się z miłością, poczuciem radosnego zawrotu głowy odczuwanego w momencie zakochania. Osobiście zapach kojarzy mi się z latami młodości, czasów licealnych, a także poniekąd kojarzy mi się z moim naturalnym zapachem skóry… Są to jednak odczucia zupełnie osobiste, niezbyt wiele wnoszące w opisywanie Tobie tej woni. Jeżeli lubisz zapachy intensywnie owocowe, kojarzące się z latem, beztroską, z nutami granatu, czerwonych owoców, frezji, pralin… to z pewnością jest to nietuzinkowa kompozycja tych składników, warta przetestowania.

Z kolei Coup de Foudre (miłość od pierwszego wejrzenia) zainspirowany został wonią róży stulistnej z Grasse. Jest to zapach słodkawy, elegancki, nieco pudrowy… z nutami różowego pieprzu, włoskich cytrusów, róży, jaśminu, magnolii, geranium, na ciekawej, orientalnej bazie z mchu, wetiweru i łagodnego piżma z dodatkiem słodkawej fasolki tonki. Zapach wyrafinowany, ale elegancki, kobiecy, na swój sposób delikatny. Dla osób ceniących dekadenckie klimaty, ale szukających odskoczni od konstrukcji szyprowych bądź doładowanych przyprawiającą o ból głowy tuberozą.

Zapach Coup de Foudre mógłby spodobać się miłośniczkom kwiatowych woni marki Chloe.

Inne – nowa fryzura

W październiku zafundowałam sobie nowy, ciemniejszy kolor włosów. Co prawda koloryzacja ta nie jest trwała – jest to toner (z palety L’Oreal) czyli farba zmywalna. Aktualnie już niewiele z tego brązu, który możecie zobaczyć na zdjęciach pozostało, nie mniej miło było na pewien czas zamienić się w czekoladkę ;) Co sądzicie o takim kolorze włosów? Pasuje do mnie?

Jestem ciekawa Waszych ulubieńców. Koniecznie napiszcie o swoich odkryciach i polecanych kosmetykach :)

  • Pielęgnacja Dior Capture Total bardzo mnie już od jakiegoś czasu intryguje. Moje odkrycia to krem pod oczy Yonelle z serii Infusion i krem odżywczy Premium Lierac. Świetna pielęgnacja i widzę zmiany zachodzące w teksturze skóry. Polecam Ci również nową kolekcję cieni Inglota What a spice – rewelacyjna pigmentacja i wytrzymałość na skórze.

    • Dziękuję Aga. Widziałam te cienie Inglot, ale to zupełnie nie moja kolorystyka – wolę chłodne kolory. Z Lierac tej linii jeszcze nie testowałam…

      • Cień 302 jest bardzo ciemnym i chłodnym brązem. Przypomina Brun z Maca. Będzie świetny jako liner, do brwi czy do cieniowania oka. Chciałam go dzisiaj kupić, ale był brak w Inglocie :-) Lierac to bardzo fajna marka i mają świetny asortyment.

        • Kiedyś używałam Brun m.in. do brwi, był to jeden z moich ulubieńców. Będąc ostatnio w Londynie, kupiłam na lotnisku paletę cieni Bobbi Brown w wersji ”travel size”, właśnie czegoś takiego potrzebowałam. Jest tam kilka ciemniejszych odcieni do podkreślenia oka, natomiast taki ”duży” jeden cień, jak mają w Inglocie zużywałabym chyba wieki. Ciemnych kolorów używam zazwyczaj tylko do akcentowania makijażu. Z Lierac bardzo lubię produkty do ciała – peeling, olejek, pachnąca mgiełka – super :)

          • Mam podobny problem z najciemniejszymi cieniami z palet :-) Ciemne kolory łączę z Duralinem i robię sobie eyeliner :-)

          • A jaki masz pędzelek? Przyznam, że nawet używałabym cieni do kresek, ale mam problem z pędzelkami do tego celu.

          • Mam dwa pędzelki Zoeva 322 i taki zwykły skośny z H&M. Poza tym staram się malować kreski pędzelkiem podobnym do Bobbi Brown, którym malują kreski.

  • Olejki z Etji bardzo lubię, tej serii Loreala nie znam, ale nie omieszkam się zapoznać ;) Co do podkładu od Laura Mercier, mam na niego wielką ochotę, szczególnie że z tą marką nie mam zbyt dużej styczności. Chętnie wypróbuję, tym bardziej że polecasz go dla suchych skór.

    • Podkład Laury wzbogacony jest o kwas hialuronowy i witaminy, więc myślę, że tym bardziej zda egzamin na cerze suchej. Ja mam mieszaną i też mi odpowiada. Dziękuję za polecenie podkładu, nie pamiętam już czy testowałam True Radiance, ale przy okazji to nadrobię. Czasami potrzebuje większego krycia. A jak z trwałością?

    • Co do moich ulubieńców, to pokochałam podkład z Clarinsa True Radiance. Długo szukałam podkładu o takich właściwościach i nie pudrowym wykończeniu. Pierwszy, który do nich się zalicza to Chanel Vitalumiere, ale on ma maleńkie krycie. Natomiast Clarins daje mi to wszystko co Chanel + bardzo dobrze kryje!

  • Marta

    Dziękuję za Twoich ulubieńców, na pewno będę do nich jeszcze wracać :* Moim październikowym hitem jest odkryty na nowo róż do policzków Clinique z serii Color Pop w odcieniu Ginger Pop – daje piękny efekt naturalnie zarumienionej skóry. Chętnie też używałam szminki L’oreala z serii szminek matowych (złote, matowe opakowanie) w odcieniu naturalnym ust (kolor muszę sprawdzić w domu, bo nie pamiętam ;) Jest to rewelacyjna matowa formuła: nie wysusza nic a nic. Podobnie jak Agnieszka padłam „ofiarą” Inglota, ale wiem że w tej kolorystyce nie czujesz się dobrze. Niemniej innym zainteresowanym polecam kolekcję cieni What a spice. I uwielbiam bazę pod cienie Smashboxa, jest odporna na wszystko :)

    Dodam jeszcze, że niedawno odkryłam że w Polsce można już kupić kosmetyki Charlotte Tilbury. Oczywiście przez Internet, ale dopiero teraz to wiem ;) Ostrzę sobie ząbki na dwie palety cieni: Rock Chic (pamiętam, że ją masz) i Dolce Vita.

    W brązie Ci pięknie :*

    • Cieszę się i także dziękuję za Twoje typy, z których z resztą korzystam np. niedawno Tołpa :) Z chęcią pokusiłabym się o pomadkę L’Oreala, lubię maty, ale póki co nie chcę szaleć, chyba, że pojawi się jakaś ciekawa oferta ”nie do odrzucenia” ;)

      Bardzo polecam paletkę Rock Chic, natomiast ostrzegam, że warto te cienie nakładać na bazę, bo różnie to bywa z trwałością.

      • Marta

        Zapomniałam wcześniej dopisać nr pomadki! To 640 o nazwie Erotique :) Ale polecam, bo kolor jest piękny. Buziaki :*

  • iconic 743

    U mnie bez większych zmian , ulubieńcy w pielęgnacji ciągle Ci sami , w makijażu mam trzy nowe nabytki-tusz Full Fat od Charlotte , pryzmy sypkie od Givenchy i pomadke Rouge Inderdit Vinyl takze od Givenchy:).Pomadka wygrywa wszystko :) bo jest idealna , tusz i puder bardzo dobre.Peeling z Sisleya znam i jest jednym z moich ulubionych,Pazurki masz śliczne a w nowej fryzurze Ci bardzo ładnie ale wiesz że ja wolę Cię w blondzie:). Jestem po testach serum Double Tenseur Sisleya i niestety-nieznacznie ale mnie zapycha:(.Mam próbki wymienionych przez Ciebie kosmetyków Diora więc trzeba przetestować skoro polecasz:).

    • Uwielbiam pomadkę Givenchy, mam kolor Rose Mutin. Ta pomadka jest jak balsam na moje usta, zauważyłam, że już instynktownie po nią chwytam gdy czuję, że moja usta ”wysychają”. Jaki masz kolor – nazwa?

      Co do Dior, jestem ciekawa jak sprawdzi się na Tobie serum, w szczególności pod kątem ”zapychania”. Koniecznie daj znać, dziękuję :)

      • iconic 743

        Dam znać z pewnością :)Violine Troublant to mój kolor pomadki z Givenchy , od kiedy ją mam wszystko poszło w odstawkę , tak się zakochałam:).

  • Jeśli chodzi o kolorówkę Laura Mercier to też ją polubiłam bardzo, aktualnie używam podkładu Creme Silk i jest naprawdę świetny dla mieszanej cery. Mam też róż w kremie LM, z którego jestem zadowolona.
    Ulubieńcy mojego października to na pewno rozświetlający puder z Burberry oraz lakier do paznokci tej marki. Poza tym wspomniany wyżej podkład LM oraz tusz Lancome Doll Eyes, do którego lubię wracać:) Namiętnie używam też pomadki Mac oraz Burberry, brązera i cieni Diora oraz rozświetlacza Too Faced jako cienia do powiek;) Z pielęgnacji olejek Resiliance Lift do twarzy, serum rozświetlające Hydra Sparkling Givenchy oraz mleczko Pure White Eisenberg – to ulubieniec ostatnich miesięcy;)

  • Absolutnie uwielbiam ten scrub Sisley, to mój ulubiony peeling do twarzy:)

Wszystkie materiały zawarte na łamach bloga są chronione prawami autorskimi, a ich kopiowanie lub wykorzystywanie jest zabronione.

© 2008 - 2020 - BeautyIcon.pl

Social Media