W styczniu nie miałam wiele czasu aby skupić się na szukaniu i testowaniu nowości, co oznacza, że w dużej mierze korzystałam z produktów sprawdzonych. Na szczęście nie pozostawię Was bez niczego, do listy ulubieńców dodam kilka nowych perełek.
Styczeń to był czas egzaminów na uczelni, które dały mi się we znaki. Stosowałam głównie znane mi patenty urodowe – maseczka wieczorna (np. peeling-maseczka Filorga Scrub-Mask lub oczyszczająca Organique Tea Ritual Face Mask) lub z rana (nawilżająca Sisley Express Flower Gel), do przygotowania skóry i jej rozświetlenia (często stosowałam na krem bazę rozświetlającą Sisley Eclat Tenseur). Ponad to wypróbowałam delikatny żel peelingujący do codziennego stosowania (AA Code Sensible), często używałam podkładu Givenchy Teint Couture.
Zauważyłam, że moja skóra niekiedy była bardziej wysuszona – zima oraz zmiany temperatur nie sprzyjają utrzymaniu cery w równowadze. Pielęgnacja Dottore, a konkretnie krem Hydratore wraz z serum okazały się niewystarczające. Najlepiej sprawdził się krem Charlotte Tilbury Magic Cream, który już wymieniałam w ulubieńcach oraz kojąca emulsja ekologiczna Sisley.
Podobnie ze skórą ciała, często zmęczona brałam tylko prysznic i zwyczajnie traciłam zapał gdy przychodziło do aplikacji balsamu czy olejku… w tym momencie bardzo pomogły mi dwa peelingi – Organique (cukrowy o zapachu Orchidei i Curacao, w składzie cukier, masło shea i olej sojowy) i Lierac (peeling tworzy cukier, sproszkowane laski wanilii i pestki brzoskwini oraz białe kwiaty i olejki), dzięki czemu skóra po wyjściu spod prysznica była już nawilżona i nie wymagała dodatkowych zabiegów.
W kwestii kąpieli fajnie sprawdzał się żel Dove Purely Pampering o niesamowitym zapachu śmietanki i kwiatów piwonii… Cenię sobie żele Dove za komfortową, kremową konsystencję i przyjemne zapachy.
Pielęgnacja cery
Do twarzy na noc rozpoczęłam stosowanie kremu Yonelle z serii Trifusion, Endoliftingujący krem młodości. Od początku założyłam, że krem Yonelle może być dla mnie zbyt silny (działa na wszystkie oznaki starzenia, w szczególności utratę jędrności, zmarszczki, widoczne zmęczenie) gdyż jest przeznaczony dla cery dojrzałej, chciałam go wypróbować i następnie przekazać mamie do testów. Ten krótki test pozytywnie mnie zaskoczył, przede wszystkim zauważyłam, że cera po nocy jest wyraźnie rozświetlona i wygląda promiennie. Jeżeli krem zostanie pozytywnie oceniony przez moją mamę z pewnością dam Wam znać.
Herbaciana maseczka Organique Tea Ritual Face Mask – to nowość w mojej kosmetyczce, ale bardzo dobrze się sprawdza. Cera po zmyciu maseczki jest promienna i nawilżona. Myślę, że produkt z powodzeniem sprawdzi się przy każdej cerze, nawet wrażliwej, jest łagodny, wręcz kojący dla skóry. Maseczka prócz ekstraktów z białej i zielonej herbaty, zawiera witaminę E.
Baza liftingująco-rozświetlająca Sisley Eclat Tenseur – lubię ten produkt. Mam go od dłuższego czasu, a ostatnio potrzebowałam więcej rozświetlenia i ponownie po nią sięgnęłam. Odnoszę wrażenie, że makijaż na nią nałożony lepiej się trzyma i lepiej też aplikuje. Cera jest subtelnie rozświetlona, lepiej nawilżona i wygładzona.
Peeling-maska Filorga Scrub & Mask zawiera mikrocząsteczki perlitu – to skała wulkaniczna, która usuwa martwe komórki naskórka, natomiast dodatek peelingu enzymatycznego wzmacnia proces złuszczania, powodując efekt nowej, świeżej skóry. Gdy pozostawimy peeling-maskę na dłużej na skórze, ta dotlenia się i regeneruje poprzez inne właściwości produktu. Efektem jest świeża, rozjaśniona i promienna skóra, polecam ten produkt :) Można go zakupić w perfumerii Sephora.
Makijaż
W makijażu były to dwa tusze. Pierwszy Bourjois Volume Reveal, który świetnie rozdziela rzęsy, podkręca, wydłuża i odpowiednio pogrubia. W opakowanie wmontowane jest lusterko, które posłuży w ”kryzysowych” sytuacjach. Drugi tusz to NARS Audacious, jego najbardziej wyrazista właściwość to ekstremalne wydłużenie rzęs, efektem są długie, kruczoczarne rzęsy. Dobra maskara aczkolwiek Bourjois sprawia, że rzęs jest więcej, rozdziela je lepiej niż Nars, którego konsystencja ma tendencję do sklejania włosków.
Różo-brązer Sisley, to nowość, którą lubię szczególnie. Tej ”palety” używam jako brązera, pudru modelującego oraz różu. Odcień różu ma szczególnie fajny kolor, który wręcz rozpromienia makijaż. Kolory w palecie powodują, że cera uzyskuje zdrowy, promienny koloryt.
Więcej o tym produkcie tutaj: Nowości Sisley. Puder brązujący Sisley Phyto-Touche Poudre Eclat Soleil
Podkład Givenchy Teint Couture – podkład zagadka. Bardzo szybko zasycha i wtapia się w skórę dlatego ważna jest dobrze przygotowana skóra – gdy cera jest sucha może powodować problemy, natomiast gdy lekko wilgotna również nie daje się równomiernie nałożyć. Przy optymalnym stanie (nawilżeniu) cery ta wygląda pięknie i nieskazitelnie na dlugo. Kolor Elegant Porcelain jest idealny dla mojej, jasnej cery.
Włosy
Bardzo przyjemny w zapachu i użytku pudrowy lakier do włosów Kevin Murphy Doo.over, lekko utrwala fryzurę i sprawia, że wygląda bardziej bujnie. Dla efektu wygładzenia fryzury używałam też często kosmetyków Franck Provost: CC kremu dla włosów farbowanych, cienkich i łamliwych oraz kremu 10 in 1 z linii Keratin Miracle, który pozytywnie działa na włosy cienkie i łamliwe – keratyna intensywnie wygładza i regeneruje włosy.
Powyższe zdjęcie pochodzi z mojego instagrama: beautyiconpl, z okresu styczeń 2017
Perfumy
Parfumerie Generale 4.1 Le Musc & La Peau. Zapach subtelny, czysty, zarazem ciepły i z chwili na chwilę rozwijający swoją historię, która nie jest tak intensywna w swojej formie, jak w wyrazie… Wyrazie, który przyciąga i powoduje, że mam ochotę nosić ten zapach cały czas. Nie ma okazji na którą nie włożyłabym tej woni, pasuje do mnie i do każdej okazji, jest jak druga skóra. Nuty kwiatowe przeplatają się tu z leśnymi aromatami, które podkreślają pewną zmysłowość i tajemniczość zapachu.
Nuty zapachowe: bergamota, ambroksan, piżmo, aldehydy, ylang-ylang, drewno sandałowe, drewno cedrowe, bób tonka.
Refleksja
Podsumowując ten miesiąc muszę dodać, że zabrakło mi konsekwencji, która jest potrzebna w drodze do wyznaczonego celu. Na myśli mam problemy ze skórą, które ten brak konsekwencji obnażyły. Oczywiście to nie było tak, że w mojej pielęgnacji zapanował totalny chaos, ale to małe szczegóły zaważyły na efekcie. Nie mam do siebie o to pretensji, na pewno same wiecie jak to jest mieć ”nadmiar” zadań, wybiera się to co na aktualną chwilę jest priorytetem. Dlatego chciałabym również Was zostawić z tą myślą, że jeśli coś w Waszym życiu nie wychodzi, to nie warto skupiać się na ”porażce” ale pomyśleć co aktualnie jest dla mnie ważne, czy realizuje się w czymś innym, co powoduje ten deficyt? Co jest dla mnie ważne biorąc pod uwagę szerszą perspektywę? Czy mogę do tego wrócić później? W dużym uogólnieniu myśleć analitycznie, aniżeli emocjonalnie… emocje towarzyszące realizacji zadań mogę porównać do rzucania sobie samemu kłód pod nogi, gdyż będąc zbyt optymistycznie nastawionym, w chwili porażki tracimy zapał i motywację. Gdy podchodzimy do zadania ”na chłodno”, realistycznie, jest zupełnie inaczej. Generalnie styczeń był dla mnie ciężki i wiele razy musiałam stosować tego typu strategię.