Dla każdego fana marki Chanel Londyn powinien być jedną z podróżniczych destynacji. To właśnie w dzielnicy Mayfair w Londynie mieści się flagowy butik Chanel, przy New Bond Street.
Moja podróż do Londynu okazała się pewnego rodzaju szlakiem po historii Chanel. Nie sądziłam, że obsługa butików tak dobrze obeznana jest z historią marki, a także wszystkimi kolekcjami wychodzącymi z tego Domu Mody. Na swojej mapie londyńskich wydarzeń mogę nakreślić wizyty w niemalże wszystkich tamtejszych butikach Chanel, włączając w to największy, trzypiętrowy butik przy New Bond Street. Zanim jednak udałam się do tego miejsca, odwiedziłam dwa mini butiki w Selfridges, gdzie spotkałam sprzedawcę z Polski – Natalię, następnie na Sloane Street, gdzie dokonałam zakupu kolczyków oraz Harrods, gdzie poznałam fantastyczną Kasię, od której otrzymałam wyjątkowy prezent.
Biżuteria Chanel
W Selfridges po raz pierwszy zetknęłam się z biżuterią Chanel, którą dotąd oglądałam wyłącznie na zdjęciach. Przyznam, że ta robi wrażenie – różnorodne wzory, w dawnym klimacie, eleganckie i nierzadko bogato zdobione, zazwyczaj z dużym logo ”CC’’. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie fakt, że biżuteria nie jest wykonana ze szlachetnych metali czy naturalnych kamieni, biżuteria jest więc sztuczna i może z czasem się niszczyć – tracić blask, zmieniać kolor. Liczyłam na coś więcej… już nawet nie ze względu na wysoką cenę, ale markę, która kojarzy mi się z najwyższą jakością. Jednak później, gdy dowiedziałam się nieco więcej – zmieniłam zdanie, a nawet dokonałam zakupu. Gdyby biżuteria sygnowana logiem Chanel wykonana była ze szlachetnych kruszców, z pewnością kosztowałaby wiele więcej… tym bardziej, że już sam design jest bogaty przez co projekt w wykonaniu jest pracochłonny. Design oddaje ducha Chanel – sama Mademoiselle nosiła tak wykonaną biżuterię, a w kolekcji znajdują się limitowane modele odpowiadające modowym kolekcjom, których w sezonie wychodzi aż 8 – z tego co wiem, żadna inna marka nie tworzy ich aż tak dużo. Po za tym dla zasobniejszych portfeli dostępna jest w wybranych butikach ekskluzywna kolekcja biżuterii.
Na Sloane Street mieści się całkiem duży butik Chanel. To co warto podkreślić, to wszystkie butiki urządzone są w podobnym klimacie – odróżniają się tak naprawdę jedynie asortymentem. W niektórych salonach znajdziemy więcej dostępnych modeli, bo w innych zwyczajnie się wyprzedały. Tak jest np. z biżuterią, dlatego warto w ramach poglądowych przed zakupem udać się do kilku butików. Moje kolczyki z perełkami kupiłam właśnie na Sloane Street. To było jedno z milszych spotkań, także dlatego, że ekspedientka odznaczała się wyjątkowym poczuciem humoru :) Gdy mierząc kolczyki na specjalnych plastikowych testerach zapytałam w których kolczykach wyglądam lepiej, Pani potrafiła mi zarówno profesjonalnie doradzić i to uzasadnić, jak również na koniec zażartować, że właściwie czemu nie wziąć obu par :)
Po za tym mierzyłam kilka torebek, w tym przepiękny model w różowo-fioletowym odcieniu. Cudowny, aczkolwiek mało uniwersalny odcień. Finalizując zakup kolczyków, kiedy ekspedientka udała się na zaplecze celem ich zapakowania, zostałam skierowana do kameralnego pokoju z dużym, eleganckim biurkiem, gdzie po przekazaniu danych dostałam rachunek będący również certyfikatem autentyczności kolczyków. Przyznam, że szkoda było mi opuszczać to miłe miejsce, ale wiedziałam, że nieopodal w Harrods czeka mnie kolejna przyjemność.
Wspólna pasja do Chanel
W Harrods poznałam Kasię, która w Londynie mieszka już od 8 lat. Bardzo miła osoba i w dodatku pasjonatka Chanel, podobnie jak ja :) Kasia pokazała mi wiele modeli ciekawych torebek, biżuterii, ozdób, opowiadając przy tym o historii Chanel i swoim doświadczeniach z tą marką, w tym jednym spotkaniu z Karlem Lagerfeldem. To co wyróżnia markę Chanel to 8 kolekcji rocznie odzieży i dodatków, a to wszystko pod okiem Karla, który czuwa nad wszystkim co dzieje się w firmie. Podobno Lagerfeld osobiście zatwierdza wszystkie modele torebek wchodzących do sprzedaży, po za tym staje za obiektywem aparatu tworząc przepiękne zdjęcia. Album z jego pracami dostałam w prezencie od Kasi, a w raz nim plakat z wystawy Mademoiselle Prive, który również był malowany przez Karla. Żałuję tylko, że nie było mi dane zobaczyć tej wystawy ponieważ zakończyła się kilka dni przed moim przyjazdem do Londynu. Kasia była na tej wystawie i powiedziała, że wywarła na niej duże wrażenie.
Po za tym jak każde kobiety rozmawiałyśmy o torebkach ;) Kasia zaprezentowała mi i na moje życzenie przymierzyła kultowy model torebki o symbolu 2.55. Ta torebka zawiera w sobie wszystko… dyskretnie ukryte symbole życia Mademoiselle Chanel. Łańcuszek od torebki upleciony został na wzór łańcuchów z klasztoru, gdzie mała Coco przebywała w dzieciństwie. W środku torebki znajduje się tajemna kieszeń gdzie Chanel wsuwała liściki od adoratorów, a zaraz obok specjalne miejsce na legendarną pomadkę Chanel.
Cudownie jest mieć taką świadomość, że ludzie tworzący markę dbają o ciągłość jej tradycji, o ważne symbole, pamiętają o dziedzictwie marki i jej najwierniejszych fanach. Rzeczywiście będąc fanem marki można być nim stale, bo ona się nie zmienia, nie rozciąga do niewyobrażalnych rozmiarów, gdzie to wszystko mogłoby zatracić sens… Chanel to Chanel i cieszę się, że ludzie tworzący tę markę to czują :)
Kasia pokazała mi na swoim iPadzie kategorie torebek – te bardziej klasyczne i kostiumowe, inspirowane pokazami. Przyznam, że jedną z takich sezonowych inspiracji kupiłam w kolejnym salonie, który odwiedziłam… ale o tym za chwilę.
Ku mojej uciesze Kasia chętnie pokazywała mi wszystko co chciałam zobaczyć. Myślę, że w innym miejscu nie byłoby to tak komfortowe, entuzjazm tej dziewczyny świetnie zgrał się z moim, z czego bardzo się cieszę. To było wspaniale i owocne spotkanie, a do Kasi z pewnością wrócę jeszcze na zakupy.
Butik Chanel na New Bond Street w Londynie
Ostatnim miejscem na mojej mapie butików Chanel był ten największy, na New Bond Street, do którego trafiłam dzień przed wyjazdem. Taką ciekawostką jest fakt, że butiki Chanel są wielonarodowe – pracują tam ludzie z całego świata, a często imionom towarzyszą flagi Państw z których pochodzą. Tym razem obsługiwała mnie miła Azjatka. Poprosiłam ją aby pokazała mi ciekawe torebki i biżuterię. Na jednej z witryn ujrzałam torebkę, którą ostatecznie kupiłam. Pokazywałam Wam jej większą wersję na Instagramie i przyznam, że pomimo iż jest bardzo zdobiona, na żywo wywiera niesamowite wrażenie, gdyby nie wysoka cena, z chęcią zabrałabym ją do domu.
W butiku podobało mi się wiele rzeczy… w czasie gdy ekspedientka szukała dla mnie odpowiednich modeli, przeszłam się swobodnie po wszystkich piętrach i pomieszczeniach. Na jednym z nich przy kominku siedzieli goście butiku spijając szampana i radośnie dyskutując. Obok za ścianą kilka pań przymierzało eleganckie obuwie sygnowane splatającymi się literami CC. Przyglądając się cenom butów wypadały one stosunkowo korzystnie w porównaniu z torebkami, o ile dobrze pamiętam ok 2-3 tys. zł za parę czółenek. Na ostatnim piętrze tego okazałego butiku mieściła się m.in. sala z podświetlonymi gablotami z ekskluzywną biżuterią jak sądzę… Nie jestem w stanie Wam teraz tego potwierdzić, gdyż szczerze byłam oszołomiona tą atmosferą i mknęłam pomiędzy pomieszczeniami, w nie do końca pełnym skupieniu i troszkę na paluszkach, aby nie narobić rabanu emocjami, które się we mnie tliły :)
Na samej górze, nieco ukradkiem, udało mi się zrobić zdjęcia przepięknie zdobionej ściany w stylu orientalnym, ten sam wzór zdobi apartament Chanel. Natomiast w tym butiku nie można było robić zdjęć, chciałam dla Was wykonać fotorelację i zapytałam o pozwolenie. Kierownik butiku poprosił o uzgodnienie takiej fotorelacji wcześniej drogą mailową. Dostałam wizytówkę, więc postaram się umówić przed kolejną wizytą.
Na parterze, gdzie odbywały się zakupy torebek, w drodze po moją własną upragnioną Chanel musiałam zaczekać w kolejce… okazuje się, że nawet w dzień powszedni, w tak luksusowym butiku tworzą się kolejki. Usiadłam więc na wygodnej kanapie oczekując na zaproszenie do specjalnego pokoju, gdzie finalizowane są zakupy. Torebka Chanel, która jeszcze przed chwilą leżała w gablotce, stała się moją własnością, był to ostatni model z wystawy.
Zapakowana w podwójne pudełko z kilkoma symbolami Chanel – kwiatami Kamelii potem była zdana na nieprzyjazny dla niej londyński deszcz. Po wyjściu z butiku zastanawiałam się co ukryć pod płaszczem: czy mój nowy, pancernie zapakowany nabytek czy też uratować Louisa (torebka Louis Vuitton) zwisającego z mojego drugiego ramienia… A może aparat fotograficzny zawieszony na szyi?! Rozpięłam więc plaszcz i ogarnęłam wszystko na raz, jak tylko było to możliwe… Bowiem wszystkie moje „dzieci” kocham tak samo ;)
Ale bez żartów, po wyjściu z tego butiku mój portfel skurczył się do diamteralnie małych rozmiarów, więc pod płaszczem miejsca miałam sporo ;) Nawet teraz po zakupie czasem dobiega mnie myśl czy dobrze zrobiłam, jednak patrząc na to małe cudo, które nie mieści więcej niż kilka kart i pomadki – nie mogę żałować. Torebka jest śliczna, ten wzór idealnie oddaje moją jednakowoż rozsądną, co i wybujałą, twórczą wyobraźnię… te stałe symbole Chanel na torebce, u mnie jak wartości i zasady, na czystej eleganckiej skórze z odrobiną fantazyjnego połysku. A wszystko takie małe, skromne, delikatne, kobiece. Naprawdę wspaniała rzecz.
Wczoraj miałam urodziny i proszę tylko o jedno… nie życzcie mi zdrowia psychicznego ;) Bo jeśli wyzdrowieję to już nigdy nie kupię torebki Chanel ;)
Czy masz ochotę odwiedzić butik Chanel, a może miałaś już taką okazję? Co sądzisz o biżuterii? Może coś wpadło Ci w oko?
Video z początku postu nawiązuje do pięknej wystawy Mademoiselle Prive, na którą niestety nie zdążyłam. Zabrakło kilku dni…