Zwykle mówiąc o Chanel, wskazujemy na jej pseudonim – Coco. Rzadko kto używa prawdziwego imienia. W tym roku marka stworzona przez Gabrielle Bonheur Chanel składa jej hołd sygnując nowy zapach imieniem Gabrielle.
Nowy zapach ma oddawać w pełni postać Gabrielle Chanel. Stanowi nie tylko zapis wydarzeń z życia ikony, co doprowadziło do powstania chociażby pierwszego, kultowego zapachu – Chanel N° 5 w 1921 roku, ale przede wszystkim – jest kwintesencją osobowości, stylu, pasji, charakteru Gabrielle, tak autentycznej jak to tylko możliwe. Pamiętajmy, że Gabrielle Chanel od zawsze inspirowała… nie godziła się na narzucane reguły, chciała stworzyć siebie, wypełnić swoje przeznaczenie, nawet jeśli miało to wzbudzać sprzeciw otoczenia. W ten sposób stała się ikoną. Rewolucja jaką zapoczątkowała nie zakończyła się z dniem jej odejścia… trwa nadal, bo pragnienia dzisiejszych kobiet są takie same jak przed laty pragnienia Gabrielle.
Twarzą nowej kampanii perfum została aktorka Kristen Stewart. Zauważono w niej cechy Gabrielle: indywidualizm, wolność, niezależność, buntowniczy i niepokorny duch. Aktorka ta podobnie jak niegdyś Gabrielle inspiruje rzesze kobiet na całym świecie.
Flakon jest nowoczesny, wykonano go z wyjątkowo cienkiego szkła, które dodatkowo miejscami zeszlifowano. W ten sposób znajdujący się wewnątrz zapach nabiera wyjątkowego, świetlistego charakteru. To wszystko łączy szlachetny odcień emblematu z nazwą i korka, będący połączeniem złota i srebra.
Przechodząc od genezy zapachu, po konstrukcję flakonu, największe wyzwanie stanęło przed perfumiarzem Chanel – Olivierem Polge. Kompozycja Gabrielle to wariacja na temat białych kwiatów, znajdziemy tu takie nuty jak: ylang-ylang, jaśmin, kwiat pomarańczy, mandarynka, tuberoza z Grasse, białe piżmo, drzewo sandałowe, grejpfrut oraz czarną porzeczkę. Zapach jest niesamowicie świetlisty, migoczący… Sposób w jaki dobrano poszczególne esencje i je połączono zasługuje na największe uznanie.
Testuję zapach Gabrielle kolejny dzień… Gdy testowałam go po raz pierwszy w ramach premiery Chanel w Narodowej Galerii Sztuki Zachęta w Warszawie, dobiegła mnie bardzo silna i elegancka woń. Zawartość tuberozy i jaśminu w kompozycji poniekąd narzuciła sposób odczuwania zapachu, szczególnie gdy moment rozpylenia zawsze stanowi najsilniejszy akcent. Moje pierwsze wrażenie było niekompletne…
Projekcję zapachu mogę porównać do wrażenia rozprzestrzeniania się. Jest to woń wielowymiarowa, aczkolwiek niezbyt różnorodna, co w pewnych warunkach może się wykluczać. Ten migoczący akcent stanowi dobór czystych esencji białych kwiatów, miękkich i kremowych nut ylang-ylang, drzewa sandałowego i piżma, w połączeniu czegoś co stanowi kontrapunkt dla tej czystej, miękkiej woni… jest to świeżość owoców. Aby to sobie choć trochę wyobrazić, przenieś się do wnętrza przestronnej, jasnej kwiaciarni wypełnionej białymi kwiatami, gdzie w jednej chwili rozpylono aromaty soczystej pomarańczy, grejpfruta i czarnej porzeczki. Efekt będzie zaskakujący, natomiast to w jaki sposób połączono esencje tych składników w Gabrielle – jest niesamowite. Jest to kwintesencja elegancji i szyku.
Stwierdzam, że marce Chanel udało się stworzyć naprawdę wyjątkowy zapach. I jeśli mam być dosadnie szczera… to wolałabym go widzieć na półkach eleganckiego butiku. Tradycyjna perfumeria oferuje nam różnego rodzaju doznania i często wiele z nich na raz, natomiast ten zapach najlepiej próbować ”na spokojnie”, w niezbyt nabodźcowanej przestrzeni.