Londyn, trzecie największe miasto w Europie, stolica Anglii, miejsce pracy i życia ludzi z różnych zakątków świata. Miejsce, w którym byłam pierwszy raz, a niespodziewanie poczułam się w nim jak w domu. Zaledwie 4 dniowy pobyt, z którego wrażeniami można by wypełnić 4 tygodnie, a zleciał szybko jak 4 godziny…
To był na prawdę intensywny czas i dużo pozytywnej energii. Podczas mojej relacji z pobytu w Londynie na Instagramie znajoma zarzuciła mi nawet, że reprezentuję ”Mit Londynu’’, a przedstawiałam jedynie odczucia i miejsca związane z urodą dedykowane czytelnikom BeautyIcon. Tym bardziej dziwi mnie gdy to zdanie pada z ust Polki, która wyjechała do Londynu i z tego co widzę – nie planuje stamtąd wyjeżdżać. Chcę powiedzieć jasno, że czy będzie to Londyn, Warszawa czy jakiekolwiek inne miasto – każde z tych miejsc ma swoje wady i zalety, ważne aby wybrać miejsce w którym chce się żyć i potrafi się odnaleźć. Nie widzę przy tym nic złego w mówieniu dobrych rzeczy i pozytywnym nastawieniu do życia więc z chęcią będę kontynuowała swój własny ”mit Londynu’’ czy to się komuś podoba czy nie :) I do tej myśli chciałabym Was zachęcić, aby mentalność, do której jesteśmy przyzwyczajani w Polsce nie budowała w nas przekonania, że świat jest zły, że nie można nic zmienić lub nie możemy żyć lepiej. W wielu przypadkach te ograniczenia są przynajmniej po części irracjonalne i wynikają wyłącznie z nastawienia, które zawsze można zmienić.
Jeśli masz ochotę zapraszam Cię do mojej krótkiej londyńskiej przygody… co prawda 4 dni to jak 4 godziny w tak dużym mieście jakim jest Londyn, ale to niesamowicie pozytywny czas i tymi emocjami chcę się z Wami podzielić.
Lotnisko Stansted
Swoją przygodę w Londynie rozpoczęłam od lotniska Stansted. Stosunkowo duże, w ciągu roku obsługuje dwa razy więcej pasażerów niż lotnisko Warszawa-Okęcie. Z pewnością osoby zainteresowane zakupami znajdą tam coś dla siebie w strefie bezcłowej, natomiast wejście do tej strefy możliwe jest tylko przy okazji wylotu i przejściu przez kontrolę bezpieczeństwa. Najciekawsza oferta lotniska Stansted to perfumeria w której dostępne są zapachy Chanel z ekskluzywnej edycji Les Exclusif, kolorówka Burberry, limitowane zestawy kosmetyków luksusowych marek dostępne w wersji travel size oraz sklep stacjonarny Rituals. Ponad to podczas powrotu warto zaopatrzyć się w zagraniczną prasę, szczególnie gdy mamy do dyspozycji nieduży bagaż, po przejściu przez bramki bezpieczeństwa możemy kupić dowolne rzeczy i wnieść je na pokład samolotu.
Londyńskie metro
Z lotniska odchodzi specjalna linia kolejowa Stansted Express, która za 12 funtów w komfortowych warunkach w nieco ponad pół godziny dowiezie nas niemal do Centrum Londynu. Mi zależało aby dostać się na stację metra King’s Cross St. Pancras, gdzie zabukowałam pokój w pobliskim hotelu. Metro w Londynie zdecydowanie ułatwia przemieszczanie, za całodzienny bilet w strefie 1-4 zapłaciłam 12 funtów na wszystkie możliwe linie komunikacji miejskiej. Warto podkreślić, że na metro nie czeka się praktycznie wcale, ponieważ kursuje ono z częstotliwością co 2-3 minuty, aby w szybkim czasie umożliwić przejazd wszystkim chętnym osobom, a jest ich wiele… W godzinach szczytu niekiedy trzeba poczekać na kolejny kurs, ale w praktyce nie jest to żadne utrudnienie. Nic dziwnego, ponieważ dziennie z najstarszego metra na świecie korzysta 3,2 mln osób. Aktualnie metro obsługuje 12 linii (Warszawa ma 2 linie), a od 2008r. trwa budowa kolejnej – Crossrail, której otwarcie nastąpi prawdopodobnie w 2018 roku.
Międzynarodowy dworzec King’s Cross St. Pancras
Zanim opowiem o tym miejscu wspomnę o zakwaterowaniu, co prawda jest to moje pierwsze i jak na razie jedyne doświadczenie z hotelem w Londynie to śmiem twierdzić, że korzystniej byłoby poszukać czegoś na obrzeżach, gdyż pokój w samym Centrum (obok dworca King’s Cross St. Pancras) jest drogi (500zł/doba) i miniaturowej wielkości, bez żadnych udogodnień. Następnym razem wiedząc, że komunikacja miejsca w Londynie działa tak sprawnie będę szukać czegoś bardziej komfortowego, nieco dalej od centrum. Największym plusem hotelu była jego lokalizacja i miła obsługa. Ponad to wokół hotelu usytuowanych jest kilkanaście sklepów, restauracji, barów. Na samym dworcu dostępny jest m.in. sklep z kosmetykami Rituals, Jo Malone, Boots, Marks&Spencer i inne. Z King’s Cross St. Pancras na słynną Oxford Street dojedziemy w zaledwie 7 minut, bowiem dzielą je jedynie 3 stacje metra: Euston – Warren Street – Oxford Circus.
Zakupy na Oxford Street
Ulica w Londynie skupiająca ponad 300 sklepów. Na szczęście odwiedzenie większości sklepów okazuje się być stratą czasu, ponieważ oferta znanych w Polsce marek typu Zara jest dość podobna, a regularne ceny z uwagi na aktualny kurs funta (około 6zł za 1 funt) mogą okazać się wyższe niż w Polsce. Z pewnością sytuacja zmienia się w okresie wyprzedaży gdyż te w Londynie dochodzą do 70-80%. Dlatego osobiście nie nastawiałam się na duże zakupy, tym bardziej, że czas leci i sama wizyta w domu towarowym Selfridge&Co. znajdującego się na Oxford Street zajęła mi kilka godzin. Selfridge jest jednym z większych i popularniejszych domów handlowych, gdzie znajdziesz niemalże wszystko, począwszy od całej garderoby, przez biżuterię, perfumy, kosmetyki znanych marek, na jedzeniu, ozdobach i akcesoriach do domu kończąc. Moja cała uwaga została skupiona na tematyce ”beauty”, co prawda zwiedziłam każdy zakamarek tej ogromnej powierzchni, zahaczając o butik Chanel to ostatecznie najbardziej zbliżyłam się do kosmetyków rzecz jasna ;) Dostępne w Selfridge&Co marki to wszystkie dostępne w Polsce luksusowe brandy oraz znane i lubiane w UK: Charlotte Tilbury, Nars, Molton Brown, Shu Uemura, Suqqu, Stila, Trich McEvoy, Anna Sui Cosmetics, Aesop, Ellis Faas, Illamasqua i inne. Ponad to w ofercie butikowej Hermes dostępna jest kolekcja przepięknych perfum niedostępna w Polsce, to samo tyczy się takich marek jak Dior czy Chanel, gdzie można nabyć zapachy z tak zwanej linii ekskluzywnej.
Na Oxford Street mieszczą się również inne domy handlowe oferujące kosmetyki, takie jak Debenhams czy House of Fraiser.
Butik Chanel na New Bond Street
Na New Bond Street znajduje się największy butik Chanel w Londynie. To aż 3 piętra wypełnione torebkami, butami, akcesoriami, ubraniami oraz kosmetykami i perfumami Chanel. Od dawna chciałam odwiedzić to miejsce i nie zawiodłam się. To Mekka dla każdego fana tej marki. Zanim tam dotarłam odwiedziłam jeszcze butik Chanel mieszczący się w Selfridge&Co gdzie m.in. spotkałam polską ekspedientkę Natalię. Z wielu rozmów, które przeprowadziłam w czasie wyjazdu z pracownikami Chanel wyniosłam nową wiedzę o marce i przede wszystkim niesamowite wrażenia, o których napiszę Wam w osobnym wpisie. Niech na tę chwilę pozostaną one małą tajemnicą :)
Na New Bond Street znajduje się wiele innych butików prestiżowych marek, w przebudowie jest duży butik Dior, ale w pobliżu znajduje się mniejszy salonik tej samej marki. Największym zaskoczeniem był dla mnie widok dużego butiku Victoria’s Secret gdzie wieczorem rozbłysły różowe światła i ustawiła się kolejka, podejrzewam, że tego dnia musiał odbywać się tam jakiś event, ale sama wielkość butiku wywarła na mnie duże wrażenie, dużo słabiej prezentowała się natomiast sama oferta ubrań i bielizny.
Lush
To była moja pierwsza wizyta w sklepie Lush i zarazem wielkie zaskoczenie… Z tej wizyty planuję osobną relację, która pojawi się wkrótce na blogu, a razem z nią KONKURS, trzymajcie rękę na pulsie i zaglądajcie na BI!
Marka Lush zajmuje się produkcją ręcznie wyrabianych kosmetyków do pielęgnacji i kolorowych oraz perfum, o formułach opartych na naturalnych składnikach. Aż trudno w to uwierzyć, wszystko to niewiarygodnie pięknie pachnie, jest kolorowe i niepodobne do wielu minimalistycznych kosmetyków naturalnych. Uważam, że Lush jest zdecydowanie jednym z fajniejszych miejsc na zakupowej mapie Londynu, szczególnie dla fanek kosmetyków.
Green Park (City of Westminster)
”Zielony Park”, jeden z parków królewskich w Londynie, którego droga wiedzie pod sam pałac Buckingham, u wyjścia za bramą parku widoczny jest okazały budynek pałacu w którym mieszka Królowa i rodzina królewska. Na mnie to miejsce nie wywarło szczególnego wrażenia, już sam park był zdecydowanie bogatszy w odczucia i atmosferę sprzyjającą odpoczynkowi w tym tętniącym życiem mieście. Nie mniej Pałac z pewnością jest gratką dla miłośników architektury (perła architektury późnego baroku), turystów, których zbiera się tam sporo i chętnie na jego tle robią sobie selfie. Dla mnie nic szczególnego… być może gdyby do środka zaprosiła mnie sama Elżbieta II to co innego ;)
Ciekawostką jest, że niegdyś Green Park był cmentarzem założonym dla trędowatych z pobliskiego szpitala St. James’a. Cmentarz został zamknięty w XVI w. Na szczęście nic z wyglądu parku nie tworzy cmentarnej atmosfery, według mnie to piękne miejsce wypełnione zalesionymi polanami.
Na wschód od Pałacu Buckhingam położony jest najstarszy park królewski – St. James. Przechodziłam przez ten park w drodze do znanego symbolu Londynu – wieży zegarowej Big Ben. W parku roi się od zwierząt, a szczególnie wygłodniałych wiewiórek, które regularnie dokarmiane przez przechodniów dopraszają się orzeszków ;) Park zamieszkują także różne gatunki ptaków – czaple, łabędzie, pelikany i wiele innych.
Covent Garden
Nazwa Covent Garden wywodzi się od ogrodu należącego do Opactwa Westminsterskiego. Dzielnica znana ze spotkań artystów, cyrkowców, muzyków i osób związanych ze sztuką.
W centralnej dzielnicy mieści się 500-letni targ, gdzie można nabyć świeże warzywa, owoce, kwiaty, a także mieszczą się tam butiki z kosmetykami np. Dior, Chanel, Burberry, Urban Decay i inne.
W Covent Garden odwiedziłam też sklep Aesop, marka zajmująca się pielęgnacją wykorzystującą ekstrakty z roślin na konkretne niedoskonałości i stany skóry. W naszym kraju to marka ”niszowa’’, obecna tylko w jednej perfumerii w Warszawie.
Kolejnym przystankiem była perfumeria niszowa Bloom Perfumery London, gdzie miła sprzedawczyni zaprezentowała mi ofertę zapachów, kosmetyków kolorowych, a na koniec tej opowieści wręczyła pakiet próbek i kilkukrotnie pytała czy nie potrzebuję czegoś jeszcze. Przyznam, że to bardzo miły gest, a także świetnie wypełniona rola sprzedawcy, który zachęca do poznania oferty i zakupu. Z pewnością jeszcze tam wrócę jak tylko będzie to możliwe.
Relację z Bloom Perfumery London przeczytacie w osobnym wpisie na BI.
Sloane Street
Okolice stacji metra Sloane Square bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Przy okazji naszła mnie refleksja, że choć każda dzielnica Londynu ma wspólny dla tego miasta pierwiastek to ta wygląda trochę inaczej i co się z tym wiąże – panuje tam inna atmosfera. Okolice ulicy Sloane Street, Elizabeth Street ujęły mnie tego dnia spokojem i efektowną architekturą domów. Na Sloane Street znajduje się kilka modnych butików znanych projektantów, w tym butik Chanel do którego zawitałam i dokonałam pierwszego zakupu – kolczyków Chanel.
Prawie bym zapomniała, Sloane Street ujęła mnie również klimatem, np. widokiem eleganckiej Pani z dwoma cudownymi chartami angielskimi. Być może wydaje się to małostkowe, ale w takich szczegółach, na tle tego miasta tkwi urok… bo tworzą je nie tylko budynki, ale i ludzie.
Na Elizabeth Street odwiedziłam kolejną perfumerię niszową Les Senteurs, tę wizytę opiszę przy okazji opisu perfumerii Bloom.
Harrods
Idąc Sloane Street łatwo trafić na Brompton Road gdzie mieści się najpopularniejszy w Londynie, luksusowy dom towarowy – Harrods. Kto nie zna tego miejsca choćby z opowieści ten gapa ;) Przed Harrodsem czeka prawdziwa artyleria charakterystycznych, londyńskich taksówek, a drzwi otwierają specjalnie do tego zatrudnieni odźwierni w eleganckich uniformach. Historia Harrods sięga 1849 roku kiedy Henry Charles Harrods otworzył pierwszy sklep. Obecny kształt budynku pochodzi z 1905 roku i liczy 7 pięter. Na 7 kondygnacjach mieszczą się powierzchnie handlowe wypełnione po brzegi luksusowymi markami z branż: kosmetycznej, odzieżowej, dodatków do domu, zabawek dla dzieci, spożywczej.
Mnie interesowały sale kosmetyczne i perfumeryjne aczkolwiek zwiedziłam większość zakątków Harrodsa. Najdłuższy przystanek zaliczyłam wśród marek niedostępnych w Polsce czyli Charlotte Tilbury, Dolce & Gabbana Beauty. Interesowały mnie również By Terry, marki niszowe, 6 piętro z butikami perfumeryjnymi oraz butik Chanel, gdzie odbyłam ciekawą rozmowę z polską ekspedientką – Kasią, pozdrawiam! :)
W Charlotte Tilbury kupiłam kultowy krem Magic Cream oraz korektor pod oczy Miracle Eye Wand. Magic Cream zakupiłam z myślą o dobrym kremie pod makijaż, widziałam tutoriale Charlotte na You Tube i odniosłam wrażenie, że coś takiego jest mi potrzebne. Moja skóra posiada liczne niedoskonałości – rozszerzone pory na policzkach, przebarwienia pozapalne, zaczerwienienia, nie jest to cera jednolita, a faktycznie po kremie nabiera niesamowitej gładkości i delikatnego efektu zdrowego blasku. O tych kosmetykach napiszę więcej w osobnym wpisie na BI.
Po raz pierwszy wypróbowałam kolorówkę Dolce&Gabbana. Pierwsze wrażenie to porównywalna do pozostałych luksusowych marek jakość, z małym minusem w kierunku opakowań, których design jest nieco tandetny jeśli przyrównać je do opakowań Dior czy Chanel. Plastik pomalowany złotem, bardziej kojarzy mi się z markami oszczędzającymi na opakowaniach. Mimo to podczas testów kosmetyków byłam skłonna nabyć podkład matujący oraz pomadki do ust, których jest kilka rodzai, w tym specjalna edycja – nowy kolor pomadki sygnowanej przez Sophię Loren. Z nowości widziałam też edycję makijażu na Gwiazdkę 2015 i ekskluzywną serię zapachów. Koszt kosmetyków porównywalny do cen Chanel w Polsce. Po za tym bardzo miła obsługa, jak się okazało po ofercie Dolce&Gabbana oprowadził mnie ich główny wizażysta :)
O wizycie w butikach Chanel oraz butikach perfumeryjnych Dior i Guerlain powstaną osobne wpisy. Wszędzie gdzie było to możliwe robiłam zdjęcia. To była ciężka ale bardzo pozytywna przeprawa przez ogrom wrażeń, wiele rozmów z ludźmi i cieszę się, że mogłam przywieźć ze sobą dla Was te wspomnienia :)
Następnym razem jak będę gdziekolwiek za granicą wyposażę się na pewno w zestaw obiektywów, tym razem wzięłam tylko najbardziej uniwersalny i najlżejszy jaki posiadałam, jednak na miejscu okazało się, że nie do końca praktyczny… pewnie śmiesznie wyglądało gdy musiałam odchodzić kilka metrów aby uzyskać szerszy kadr, natomiast zdjęcia ”krajobrazowe” były praktycznie niemożliwe do wykonania. Taki wyjazd był więc dla mnie impulsem do nauki, nie tylko fotografowania, ale też szlifowania języka i przemyśleń. Dzięki tej krótkiej podróży poznałam wielu entuzjastycznie nastawionych ludzi, z codziennym zaangażowaniem w swojej pracy, z pasją i przede wszystkim ogromną wiedzą – na każde pytanie otrzymałam satysfakcjonującą odpowiedź. Nie doznałam ani jednego przejawu zachowania, które mogłoby mnie wprawić w zły nastrój, wręcz przeciwnie gdy pojawiał się problem od razu było rozwiązanie – w metrze przy przejściu przez bramkę gdy nie zadziałał bilet, w urzędzie przy załatwianiu formalności, czy przy zwykłym pozwoleniu na wykonanie zdjęć w miejscach, gdzie w Polsce jest to niemożliwe. W moim odczuciu Londyn jest zdecydowanie bardziej otwartym miejscem niż Polska. Nie chcę w tej chwili niczego wyrokować aczkolwiek po tym wyjeździe mam swoje przemyślenia, jednak zanim wykonam kolejny krok z pewnością jeszcze lepiej poznam to miasto…
Jeśli masz jakieś doświadczenia z życia i pracy w Londynie, szczególnie na przestrzeni lat napisz proszę, jakie są Twoje odczucia? Jestem również ciekawa innych miejsc na świecie, które Waszym zdaniem warto odwiedzić. Czekam również na Twoje wspomnienia z podróży, jaki jest Twoim zdaniem Londyn? Co warto zobaczyć i odwiedzić? A może dopiero planujesz się tam wybrać? :)
Pingback: Butik Dior w Harrods. Makijaż State of Gold i perfumy J'adore Touche de ParfumBeautyicon Blog – Opinie i recenzje kosmetyków z nutą lifestylu()