365 dni codziennych testów kosmetyków to świetny czas do wyłonienia ulubionych produktów. To okres porównań i testów, podczas których sprawdzamy dany produkt w różnych warunkach.
W tym roku na mój prywatny piedestał weszło sporo nowych kosmetyków, ale nie oznacza to, że zrezygnowałam z używania moich ulubieńców z 2013 roku. Przy wyborze miałam pewną zagwostkę, gdyż niektórych produktów używam od niedawna i nie mogły się one znaleźć w tym zestawieniu. Wybrałam tylko pewniki, których używam od minimum kilku miesięcy.
Do miana ulubieńców predysponuję kosmetyki, które są łatwe w użyciu, nadają się na każdą okazję, są w pewien sposób uniwersalne. To produkty, które czynią makijaż prostym i zarazem efektownym. Nigdy moim ulubieńcem nie zostałby produkt na jedną okazję… Wybrałam jedynie kosmetyki, których używam najczęściej i przy okazji, które mogą być użyteczne dla większości z Was. Moi ulubieńcy podlegają wielu kryteriom, które znacząco zawężają krąg tych najlepszych.
Makijaż
Numer 1 w mojej kosmetyczce to błyszczyk do ust Chanel Rouge Allure Gloss. Nadal pamiętam sytuację wywołaną użyciem tego błyszczyka, kiedy to w centrum handlowym podszedł do mnie mężczyzna i powiedział, że bardzo podobają mu się moje usta… Chwilę wcześniej pomalowałam się właśnie RAG w kolorze 18 Seduction. Produkt zapewnia nie tylko gładkie pokrycie ust intensywnym kolorem, ale przepiękne lśnienie na długi czas.
Wśród moich ulubieńców nie może zabraknąć produktów Yves Saint Laurent do ust. Pomadka Rouge Volupte czy błyszczyk Gloss Volupte to świetny wybór dla każdej kobiety, szczególnie takiej, która wymaga od produktu nawilżenia. Pomadka Rouge Volupte wygładza usta, zapobiegając ich wysuszaniu, wyklucza konieczność użycia balsamu. Mój ulubiony kolor 32 to idealny odcień jasnego różu / koralowego nude, który sprawia, że nie wyglądam blado. Wręcz przeciwnie – delikatne odcienie też mogą ożywiać wygląd! Niestety jest to kolor limitowany (wiosna 2014) i cieszę się, że na wyprzedaży dokupiłam jeszcze jedną sztukę. Z kolei mój ulubiony kolor z gamy Gloss Volupte to 202, a błyszczyki z serii Babydoll Kiss & Blush w kolorach 3 i 9 podbiły moje serce idealnymi odcieniami różu.
Dotychczas moimi ulubionymi pomadkami były te od Chanel i YSL. W tym roku Estee Lauder wypuściło serię pomadek Pure Color Envy Sculpting Lipstick, które nie od razu przeciągnęły moją uwagę, ale wkrótce zaczęły co raz częściej gościć w moim makijażu. Pomadka, którą widzicie na zdjęciu to kolor Eccentric i należy do moich ulubionych „codziennych” pomadek. Kolor wydaje się delikatny, ale wyraziście podkreśla usta, jakby niewidzialnie je kształtując, uwypuklając… taka jest właśnie ta seria. Pomadka jest kremowa, kryjąca, dość trwała i niezależnie od koloru – zapewnia perfekcyjny wygląd ust.
A jeśli poszukujecie idealnego odcienia różu na paznokcie to moim faworytem jest Dior Vernis, który na pozór wydaje się całkiem przeciętny. Ale jak to w świecie lakierów do paznokci bywa, niektóre kolory rozkwitają dopiero na dłoniach. Kolor Wonderland jest aktualnie moim ulubionym lakierem. Kocham czerwień, ale z uwagi na to, że trudno mi mówić o jakimkolwiek czerwonym lakierze w kategorii unikatowości… to Wonderland jest moim odkryciem. To perfekcyjny odcień różu, który idealnie współgra z moim odcieniem skóry. Nie jest to róż ani zbyt jaskrawy, ani zbyt cukierkowy, ale nadaje dłoniom blasku, ożywia, nie jest jednak nachalny.
Co do oczu? Tradycyjnie Clinique. Czemu tradycyjnie? Paletka All About Shadow Quad, 02 Jenna’s Essentials to świetne rozwiązanie dla każdego, na każdą okazję. W niewielkiej paletce znajdują się cztery uniwersalne odcienie od kremowej bieli, zimnego – perłowego brązu (taupe), ciemniejszego, matowego brązu aż do czerni. Gdybym musiała ograniczyć się do absolutnego minimum produktów do makijażu, z pewnością w pierwszej kolejności sięgnęłabym po tę paletkę. Przy jej pomocy można stworzyć look na dzień, na wieczór i inne okazje.
Od kiedy dokonałam pierwszych zakupów w salonie Kiko każdy makijaż oka podkreślam kremową kredką w sztyfcie Sumptuous Kajal w jasnym, kremowym kolorze (01). Maluję nią linię wodną, dzięki czemu oko zostaje optycznie powiększone, otwarte.
Najlepszy czarny eyeliner to moim zdaniem flamaster Chanel Stylo Eye-Liner Pen Noir. Głęboki odcień czerni plus wyjątkowo precyzyjny aplikator sprawia, że namalowanie kreski na powiece jest dziecinnie proste. Nie powiem Wam, że zakupię ten produkt ponownie gdyż aktualnie testuję jego zastępce… Może nie jest tak perfekcyjny jak Chanel, ale na pewno bardziej ekonomiczny w zakupie. Eyeliner za 150zł to nie jest absolutny „must have”, choć sam produkt jest bez skazy.
Obok podkładu Giorgio Armani Lasting Silk chodziłam dłuższy czas. Po raz pierwszy zaproponowała mi go wizażystka marki Giorgio Armani, ale po użyciu próbki nie okazał się żadnym objawieniem. W tym roku przy okazji dopasowywania koloru podkładu do skóry w perfumerii Douglas został mi przypisany ten właśnie ten produkt w kolorze 4. Moja cera jest mieszana, z tendencją do błyszczenia – na czole, brodzie, policzkach, ale nie wyobrażam sobie skóry bez rozświetlenia, dlatego często wybieram podkłady o takich właściwościach. Armani Lasting Silk zapewnia aksamitne wykończenie skóry, ujednolica koloryt, ale ta nadal wygląda naturalnie, świeżo, co ważne – jest to podkład trwały, nie obciąża skóry. Moim ulubieńcem był od długiego czasu Diorskin Forever, ale teraz nie potrzebuję już takiego mocnego krycia, a więcej nawilżenia, które zapewnia mi jedwabisty Lasting Silk od Giorgio :)
Przy omawianiu ulubionych pudrów będzie krótko. Jak dotąd nie znalazłam godnych zastępców dla ulubionego brązera Dior i sypkiego pudru Diorskin Rose Powder. Pisałam o nich wielokrotnie na BI.
Z Marakeszu przywiozłam nie tylko ważne informacje i masę wspomnień, ale również odkryłam produkt marki Max Factor z którą miałam dość długą rozłąkę. Samo opakowanie i wygląd kosmetyku nie wzbudza we mnie szczególnych emocji – jest przeciętne. Creme Puff Blusher to wypiekany róż do policzków. Odcień brzoskwiniowy stosuję zarówno jako róż, ale też modeluję nim twarz. Produkt zaskoczył mnie przede wszystkim efektem, a właściwie kolorem, który pięknie wygląda na twarzy. Opakowanie jest niewielkie, poręczne i myślę, że posłuży wielu kobietom (i profesjonalistkom), które nie chcą zbyt wiele inwestować w makijaż, ale pragną zapewnić sobie świetny efekt.
Pielęgnacja
Kwestia pielęgnacji twarzy to sprawa bardzo indywidualna, nawet dla mnie… kiedy jeden produkt w pewnym okresie przestaje być skuteczny, trudno mówić tu o ulubieńcach.
Na pewno baza rozświetlająca Chanel Le Blanc jest niezastąpiona – gdy chcę rozświetlić twarz i nadać jej zdrowego blasku…
Podobne „cudowne” właściwości ma olejek Kiehl’s Midnight Recovery Concentrate, użyty na noc zapewnia po przebudzeniu wypoczętą, jasną, napiętą, bardziej jednolitą i rozświetloną cerę.
Swoimi właściwościami przy oczyszczaniu cery zaskoczył mnie peeling w formie pasty peelingującej – Phenome Facial Paste, który działa jak maska odżywcza i przy okazji złuszcza naskórek. Efekt to wyraźnie gładka (biała glinka oczyszcza cerę) i nawilżona cera (olej: jojoba, kokosowy i ze słodkich migdałów)
Do pielęgnacji włosów mogłabym polecić przynajmniej kilka linii produktów, ale postanowiłam, że w ulubieńcach pozostanie ta linia, która spełnia wszystkie moje kryteria, z kolorem opakowania włącznie ;)) Kevin Murphy Plumping.Rinse sprawia, że włosy są jedwabiście miękkie, grubsze (mięsiste), fryzura nabiera objętości, przy tym zapach tych kosmetyków jest uroczy – cukierkowy, lecz nieprzesłodzony. Efekt widoczny jest od pierwszego użycia.
Krem do ciała Chanel Chance. Dopóki nie odkryłam tego kremu nie pomyślałabym, że dokonam zakupu kremu za ok. 300zł/200ml. Dla mnie to totalna abstrakcja, gdyż nie uważam się za niewolnicę marek podatną na marketing. Jestem jednak podatna na świetnej jakości, wyjątkowe produkty ;) Ten krem jest przecudowny! Efekt jedwabistej skóry, a przede wszystkim „ten” zapach sprawiają, że natychmiastowo przenoszę się w inny, lepszy świat :) Każda z nas choć na chwilę lubi poczuć się wyjątkowo, właśnie taki efekt komfortu i luksusu zapewnia krem do ciała Chanel. Gama produktów Chanel Chance powoli się rozrasta, już za chwilę do sprzedaży trafi krem o zapachu Chanel Chance Eau Tendre, mała mgiełka zapachowa do włosów i nowa pojemność wody perfumowanej – 35ml.
Muszę wspomnieć o kosmetykach do ciała marki Rituals. Co prawda nie są to produkty dostępne w Polsce, ale można je znaleźć w sklepach internetowych. Warto zwrócić uwagę szczególnie na peeling oraz olejek pod prysznic, po którym skóra jest wyjątkowo aksamitna. Razem z produktami marki Collistar jest to w tej chwili moja ulubiona kombinacja do pielęgnacji ciała. O moich ulubionych kosmetykach Collistar przeczytasz tutaj:
Perfumy
Właśnie zdałam sobie sprawę jaki błąd popełniłam… Nie umieściłam w tym zestawieniu absolutnie wyjątkowej marki Francis Kurkdjian. Być może przyczyną są nowe, tegoroczne wybory, które spowodowały, że FK został zepchnięty na drugi plan… W tym roku kupiłam dwa niszowe zapachy, w tym jeden, który mogę nazwać swoim ”Signature Scent” – szczególnie na sezon wiosna-lato. Mowa o Diptyque Eau de Moheli, który jest jak moja druga skóra, uwielbiam ten zapach.
Drugi zakup to Terry de Gunzburg Parti Pris, którego bajkę cechuje głębokie i zmysłowe zabarwienie… idealnie wpasowane w jesienno-zimowy klimat. Jestem oddana obu zapachom i polecam ich przetestowanie.
Mam nadzieję, że wśród moich ulubieńców znajdziecie także coś dla siebie.
Chętnie poznam Waszych ulubieńców. Napiszcie w komentarzach Wasze typy oraz kilka słów na ich temat :)
Być może będzie to dla mnie inspiracją do kolejnych zakupów i testów ;)
Pingback: Wspomnienia – Styczeń 2015 na Instagramie – BeautyIcon.pl – blog o tym co piękne wewnątrz i na zewnątrz()