Wybierając ulubieńców września miałam pewną zagwozdkę, ponieważ w tym miesiącu nie doszło ich szczególnie wielu, poza moją włosową rutyną, na którą musiałam nałożyć szczególny nacisk. Dlaczego?
Okazało się bowiem, że problem mojej skóry głowy jest poważniejszy. Niestety włosy nie były w najlepszym stanie – łamały się i przede wszystkim odchodziły wraz z łuszczącą się skórą głowy (problemy łojotokowego zapalenia skóry lub łuszczycy). Nie będę Wam tego prezentować, bo ten widok może przyprawić o dreszcze, lepiej pomówię o rozwiązaniach, które zastosowałam i widzę pozytywne efekty.
Pielęgnacja skóry głowy i włosów
Już w ulubieńcach sierpnia zaprezentowałam produkty do włosów, które ”ukoiły’’ mój problem. Były to: szampon z Pharmaceris Ichtilium oraz olejek z firmy Philip B. Jednak realny skutek przyniosło połączenie pielęgnacji z nawykami – nie stylizowałam, ograniczyłam suszenie włosów, starałam się delikatnie rozczesywać, a przede wszystkim codziennie olejowałam skórę głowy i prawie codziennie włosy. Myślę, że pozytywny skutek wywarła także zdrowa dieta oraz suplementacja – Cynk + Selen.
Polecam nieco tańczy olejek niż wyżej wspomniany, a naprawdę skuteczny – Nacomi ”Maska do olejowania włosów 7 olejów – Intensywna Regeneracja”. A także produkty do mycia włosów – przede wszystkim szampon Konopny Activ-Squa marki Cutishelp, który wraz z olejami przyniósł największą ulgę – włosy wyraźnie poprawiały się, a swędzenie skóry niemalże ustało. Bardzo fajnie sprawdza się też szampon detoksykujący z peelingiem Davines Detoxifying Scrub Shampoo, używany co kilka dni. Pomaga złuszczyć zrogowaciały naskórek, szczególnie gdy jest problem z jego narastaniem jak u mnie. Zawiera mikrokapsułki jojoba, które łagodnie, ale skutecznie złuszczają martwy naskórek. Bardzo dobrze, regenerująco na moje włosy wpłynęła seria Kevin Murphy Repair.Me naprawdę jest to seria godna polecenia dla włosów zniszczonych, wymagających nawilżenia i odżywienia oraz tych, które się łamią i puszą. Szampon i odżywka bogate są w witaminy, antyoksydanty, minerały, aminokwasy i dobroczynne dla włosów wyciągi z roślin. Do stylizacji bardzo przydała mi się pianka Alterna Caviar Clinical Daily Densifying Foam, która faktycznie powoduje, że włosy są bardziej mięsiste, jakby gęstsze i zdrowo wyglądają. Pianka wzmacnia i chroni włosy przed uszkodzeniami. Produkty Alterna i Kevin Murphy dostępne są m.in. w sklepie Hair2Go.
Pielęgnacja twarzy i ciała
Z produktów do pielęgnacji ciała odkryłam pianki pod prysznic marki Douglas Home SPA, z tej samej serii peeling. Szczególnie spodobał mi się egzotyczny zapach Breath of Amazonia. Aczkolwiek nie zaliczam tej serii do kosmetyków, które chciałabym nieprzerwanie używać i do nich powracać. Ważne jest dla mnie, że nie pachną ”chemią’’, tylko stosunkowo naturalnie i polecam je osobom, które odstręcza ”chemiczny” zapach kosmetyków do mycia ciała, szukających czegoś przyjemnego i relaksującego.
Na twarz nakładałam przez dłuższy czas wzmacniający krem Shedor o działaniu Anti-Aging, do którego dołączony jest poręczny pędzelek.. Sam specyfik marki Shedor ma ciekawą, oleisto-żelową konsystencję, pięknie pachnie i odpręża skórę. Cera natychmiastowo po jego użyciu jest bardziej gładka, nawilżona. Krem bogaty jest w witaminy, składniki roślinne wzmocnione specjalnym kompleksem – pochodną kwasów Omega 3-6-9. Nie zawiera parabenów, oleju mineralnego, PEG-ów, składników pochodzenia zwierzęcego, GMO.
Moją cerę przed stanami zapalnymi ratowało serum Sisley Intensif Aux Resines Tropicales, o którym pisałam przy okazji prezentacji nowej linii Sisley dla cery z niedoskonałościami i trądzikiem. W przypadku wyprysków wystarczy, że 1-2 razy posmaruję miejsce serum Sisley i stan zapalny nie postępuje. Ponad to konsystencja jest lekka i odświeżająca, co zapewnia komfort skórze tłustej, z problemem trądziku.
Z makijażu niewiele ulubionych nowości… sypkie róże mineralne. Jakiś czas temu kupiłam próbki ”My Secret Rouge Powder’’. Kolory, które przypadły mi do gustu to Classic Berry, Baroque Rose i Blushing Berry. To odcienie przybrudzonego różu, raczej chłodne. Lubię te róże gdyż widać je na skórze (nie jest to półtransparentna mgiełka koloru) i w ciągu dnia kolor się nie utlenia, co jest wadą wielu tradycyjnych, prasowanych róży – przynajmniej na mojej cerze bywa iż kolory bledną i stają się mało widoczne. Ponad to róże te oferują matowo-satynowe wykończenie co wygląda elegancko.
Do makijażu ust używałam bardzo często pomadki Clarins Joli Rouge 707 Petal Pink – nawilża, jest jak balsam do ust, ale z kryjącym kolorem i połyskiem. Moim zdaniem także dodaje wizualnej objętości, dzięki czemu usta prezentują się atrakcyjniej.
Perfumy
Najchętniej we wrześniu sięgałam po Chloe Love, Valentino Donna i Miss Dior Absolutely Blooming. Ten ostatni choć nie do końca jest to zapach ”w moim stylu” to ma w sobie coś urzekającego, uzależniającego… szczególnie smuga, którą po sobie pozostawia jest niezwykle przyjemna dla zmysłów. Zapach jest słodki, ale posiada głębie na której końcu wyłania się elegancka róża.
Z kolei Donna Valentino również jest zapachem słodkim, ale ma w sobie coś upajającego i otulającego… przypomina mi aromat roznoszący się w retro kawiarni gdzie do herbaty podawana jest konfitura różana. Zapach tego miejsca, towarzyszące mu ciepło oraz elegancko wyglądająca i pachnąca kobieta przywodzi mi na myśl Donnę od Valentino. Zapach Chloe Love to już inna bajka… To delikatność i zwiewność oraz towarzysząca im elegancja. Zapach kobiecej świeżości wypełnionej kwiatami, pełen stylu, który nie przytłacza, a ozdabia kobietę i towarzyszy jej w ważnych chwilach.
Inne – okulary Dior
Wśród moich ulubieńców znalazły się okulary… Już jakiś czas temu odczułam, że mój wzrok intensywnie się męczy od pracy przed komputerem, do tego stopnia, że oczy pieką, niekiedy są przekrwione. W czasie badania wzroku stwierdzono u mnie niewielką wadę, ale ponoć w prawym oku jest to wada, która może szybko się pogłębiać. Zdecydowałam się więc na szkła z antyrefleksem i korekcją. Wybrałam dwie pary oprawek, a ta którą widzicie stała się moim ulubieńcem. Przyznam, że jest to dla mnie nie tylko stylowa ozdoba, ale przede wszystkim faktycznie odczuwam ulgę w pracy przy komputerze, a wzrok na koniec dnia jest tak samo ostry jak o poranku.